Gdy wstalismy i poszlismy na sniadanie statek akurat wplywal do portu w Nassau. Szybko zjadamy sniadanie i jazda na poklad. Robie fotki i filmuje wejscie do portu. Miasto robi ciekawe wrazenie ale nie zachwyca. Niska zabudowa a najwyzsze budynki to kilka hoteli. Czekamy az pierwsi zejda ci co zamowili wycieczki ze statku. Pozniej przychodzi kolej na nas. Po wyjsciu z terminala atakuje nas pan brunet oferujac przejazdzke Lincolnem ogorkiem za jedyne 25 $ od lebka. Proponuje mu 20 ale pan sie obraza . Zycze mu milego dnia i odchodzimy. Pan nie odpuszcza i przez nastepne 100 metrow przekonuje mnie ze robie historyczny blad olewajac jego propozycje. Mowie mu ze z historii Bahamow jestem cienki i odchodzimy. Wychodzimy na glowna ulice miasta gdzie odwiedzamy kilka sklepow. Nasze panie poczuly sie w zywiole i ruszyly ostro na zakupy. My trafiamy do knajpki gdzie zalegamy przy piwku. Popijajac cienkie piwo pisze kartki do znajomych.Knajpka zeby bylo egzotycznie nazywa sie Srodziemnomorska.Piwko po 5$. Pytam pania kelnerke gdzie tu moze byc jakas ciekawa plaza i ile moze kosztowac dojazd do niej. Pani mowi ze wystarczy dac z buta 15 min. i bedziemy na plazy.
Wychlodzeni po zimie postanawiamy isc na plaze. Spotykamy sie z naszymi paniami i po kilkunastu minutach jestesmy na malej plazy z ktorej ogladamy nasz statek stojacy w porcie.Po recznikach poznajemy ze jest tu sporo pasazerow naszego statku. Woda chlodna ale po chwili jest juz OK. Grazyna z Markiem oczywiscie musza draznic rekina i wyplywaja dosyc daleko poza bojki ograniczajace kapielisko. Rekiny sie wystraszyly i nie zaatakowaly.
Po kapieli panie sie opalaja a my ruszamy do budki pana bruneta gdzie chlodzimy sie miejscowym piwkiem po 3 $ za flaszke. Zonce zamawiam rum-mango ale musze ochrzanic pana za niedolewanie do kreski. Za nalanie naparstka rumu zazyczyl sobie 4 $.
Gdy tak sie chlodzimy piwkiem nagle zaczyna padac deszcz. Poczatkowo kropi ale za chwile juz niezle leje. Spadamy pod parasole i dach knajpki. Przebieramy sie i po ustaniu deszczu wracamy w strone miasta. Po drodze trafiamy na Muzeum Piractwa. Ja,Romam i Marek z Berlina wchodzimy do srodka. Bilety po 12 $ . Calosc bardzo ciekawie pokazana. Zrobione jest to tak jakbysmy chodzili wewnatrz statku pirackiego. Wszedzie pokazane scenki z zycia piratow na statku wzbogacone efektami akustycznymi. Wrazenie niesamowite . Po wyjsciu z muzeum robimy fotki przy dybach w jakie zamykano piratow. Nasi nie czekaja na nas wiec idziemy w strone statku rozgladajac sie za nimi. Po jakims czasie nadchodzi nasz Marek i wspolnie dokonujemy zakupu wody ognistej.
Tu rada dla przyszlych pasazerow statkow wycieczkowych chcacych kupic jakis alkohol.
Miejcie ze soba butelki plastikowe po wodzie mineralnej i po zakupie plynu wzmacniajacego przelejcie zawartosc do tych butelek. Przy wejsciu na statek zabieraja oryginalne butelki alkoholu i oddaja dopiero w ostatni wieczor przed zejsciem ze statku.
Plastkow nikt nie zabiera i mozna je wnosic co zapewnia wlasne paliwo w cenach nie bandyckich.
Miasto Nassau jest male i Jest czysto i jezdzi tu wiecej luksusowych Lincolnow jak w Miami. Ludzie dosyc sympatyczni poza mafia limuzynowa. Ladny terminal w porcie gdzie jest nawet poczta. Ceny wysokie ale mozna poszukac cos tanszego.
Zastanawia mnie jak to jest ze w wielu krajach mozna kupic tone widokowek a nigdzie nie ma znaczkow do nich ? Na szczescie Bahany sa jednym z wyjatkow od tej zasady. Zabudowa w wiekszosci drewniana ale hotele sa murowane i dosyc wypasione.
W miscie nie ma za wiele do zwiedzania. Moze sama wyspa jest ciekawsza ale my mielismy za malo czasu na dokladniejsze zwiedzanie.
Wracamy na statek i o 18 odplywamy. Wieczorem kolacja a pozniej integrujemy sie na gornym pokladzie do polnocy.