Geoblog.pl    geminus    Podróże     Zachodnie Karaiby    Wodospad kolo Ocho Rios
Zwiń mapę
2012
02
mar

Wodospad kolo Ocho Rios

 
Jamajka
Jamajka, Ocho Rios
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16311 km
 
Do Jamajki doplywamy z samego rana. Statek plynie jeszcze prawie 3 godziny obok wyspy. Czasami jest to tak blisko ze mam obywy czy kapitan aby nie jest kuzynem pna Schettino ktory tak pieknie sie zapisal w historii zeglugi na Costa Concordia. Na szczescie Neptun byl dla nas wyrozumialy i doplywamy do Ocho Rios. Po drodze widze fajne osrodki hotelowe i ladne plaze, W Ocho Rios jestesmy ok.9.30. Szukam wzrokiem terminala ale nie widze. Jest jakis badziewiasty pomost i kilka barakow na brzegu. W oddali ok. 1 km. wodac piekna plaze i zespol wypasionych hoteli. Najedzeni czekamy az zejda grupy wycieczkowe i wreszcie nasza kolej. Na brzegu panuje totalna maniana. Nikogo nie interesuje czy mamy karty pokladowe czy nie. Nikt nie sprawdza. Przechodzimy obok barakow ktore robia za terminal pasazerski. Na szczescie zeden na nas nie runal. Po chwili napada nas pan z mafii taksowkowej proponujac wycieczke. Poczatkowo chce 35 $ ale mowie ze nie jade za wiecej jak 25 $ . Pan odpuszcza ale zjawia sie pani i cena juz pasuje. Mowie ze chcemy jechac do Duuns River Falls,troche po kolicy i na plaze a takze do supermarketu. Prowadza nas do busika ktorym mamy jechac . Z nami wsiada inna pani przewodniczka i jedziemy. Dojezdzamy do wodospadu ktory jest zaledwie kilka km. od portu. Pani prowadzi nas pod kase i z usmiechem mowi ze nalezy sie po 20 $ za wstep. Lekki szlag mnie trafil bo poczatkowo bylo mowione ze wstep jest w cenie. Nauczony podobnymi sytuacjami w Azji postanawiam ze nie bede robil rabanu bo to i tak nic nie da. Pani idzie po bilety ktorych nie ogladamy na oczy. Wchodzimy i pani kieruje nas do straganu zebysmy sobie kupili gumowe kapcie do wody. Zdziwko ja trafilo jak sie okazalo ze Grazyna i Marek maja swoje. Ja i reszta mowimy ze olewamy ja i jej kapcie. Podchodzimy pod wodospad ktory okazuje sie bardzo ciekawy. Ludzie wchodza do wody na samym dole i wchodza po kamiennych glazach na gore. Woda dosyc ciepla. Ludziska wspinaja sie po glazach i co chwile ktos spada do wody w glebszych miejscach. Cala trasa ma ok. 200 metrow. Idziemy napic sie piwka w oczekiwaniu na Grazyne i Marka. Tu ciekawostka. Na gorze piwo bylo po 3 $ a na dole po 4$. To samo piwo i ten sam osrodek. Odleglosc od piwodajni 60 metrow. Niektorzy lekko zdegustowani wycieczka . Wracamy na parking i oczywiscie musimy przejsc przez bazarek z badziewiem wszelkiego rodzaju. Kiedys rzucalem sie na te budy i kupowalem kilogramy badziewia ale teraz jeszem juz spokojniejszy. Kupuje jakis drobiazg targujac sie do upadlego co zdziwilo bardzo pana zrobionego na Marleya. Przejazd po okolicy to poprostu powrot do miasteczka. Podjezdzamy pod supermarket i robimy zakupy. Kupuje flache rumu dla corki ( mial byc z Jamajki) i galon wina dla siebie. Winko jakies takie slodkie jak ulepek. W smaku podobne do niezapomnianych polskich alpag. Roznica polegala tylko na zawartosci siary. Kupuje tez tregerka piwa i idziemy na plaze. Tu rozstajemy sie z panem kierowca. Pani przewodniczka ktora z nami pojechala do wodospadu wsiakla zaraz po skasowaniu pieniedzy za wstep. Tu musze sie przyznac ze dalem ciala bo powinienem isc do kasy i sprawdzic po ile naprawde kasowali za wstep. Niestety bylem mocno oslabiony po nocnej intergacji na statku.
Wstep na plaze 2 $. Dostajemy bilety wiec wszystko jest oficjalnie. Plaza fajna i bez problemu znajdujemy betonowy stol i lawki. Panie ida sie opalac na piasek a my chlodzimy sie piwkiem. Podchodzi kolejny Marley i proponuje maryche i inne srodki mocno rozweselajace. Dziekujemy mu za wspolprace ale pan jest dosyc namolny. Zauwaza ze Marek ( ten z Berlina) jest mocno spalony na twarzy. Przynosi lisc aloesu i wyciska glutowaty sok proponujac zeby Marek potarl sobie buzie. Wiem ze to jest dobra sprawa bo mialem podobne poparzenie na Sri Lance. Wowczas tez pomogl mi aloes. Pan deklaruje sie mu wycisnac aloes w butelke po lyskaczu za 7 $. Mysle ze to byl jeden z lepszych zakupow kogokolwiek z naszej grupy.
Idziemy sprawdzic wode. Cieplutka ! Niestety w wodzie od glebokosci " do pasa" zaczyna sie trawa. Niby to nie przeszkadza ale sprawia niemile wrazenie. Po chwili Grazyna z Markiem znowu draznia rekiny. Niedaleko nas panowie szaleja na skuterach wodnych. Mamy ochote tez poszalec ale bylo niewiele czasu na plazowanie wiec odpuszczamy.Zjawia sie pani policjantka ktora siada w poblizu i jakby nas pilnuje. Marleye znikaja jak kamfory. Teraz juz mamy spokoj i mozemy poplazowac. Jest super.
po 2 godzinach leniuchowania ruszamy w strone statku. Miasteczko Ocho Rios robi pozytywne wrazenie. Jest czysto i bardzo ciekawa architektura. Mijamy apartamenty do wynajecia i ciekawe sklepy. Po drodze widzimy biedniejsza czesc miasteczka gdzie mieszkaja Marleye. Gdzieniegdzie griluja na ogniskach .
Na statek wracamy na niecala godzine przed czasem odplywania. Z gornego pokladu widzimy przygotowania do odcumowania. Na nadbrzezu robi sie pusto.
Wieczorem po kolacji panie do teatru a ja z Markiem ( nie powiem ktorym) do kasyna. Tym razem mialem troche szczescia i wygrywam ok. 100$. Jutro to ode mnie odbiora.
Pozniej integracja na gornym pokladzie i tance. Panowie znikaja co jakis czas sprawdzic czy ich nie bylo w kabinie przy drinku.
Luzik.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (36)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2012-04-22 19:53
Cudne widoki.:)
 
geminus
geminus - 2012-12-30 03:35
Wodospad lekuchno przesadzony. Pani z busa upierala sie sama chodzic do kasy po bikety i nawet wiem dlaczego bo podszedlem pod kase i zobaczylem ze nas dyma na calego. Na plazy koledze za burelke piwa jeden koles zrobil flaszke naturalnej aluwery w postaci esencji. Uwazam ze zrobil swietny interes bo flaszka bala po lyskaczu a aluwera prosto z wielkiego liscia,
 
 
geminus
Marek Dylewski
zwiedził 39% świata (78 państw)
Zasoby: 477 wpisów477 258 komentarzy258 3057 zdjęć3057 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
30.03.2016 - 24.04.2016
 
 
02.02.2015 - 07.03.2015