Rano wstajemy ok. 8.30 zeby wyrobic sie na poranne karmienie orangutanow. Sniadanie dobre chociaz skromne. Idziemy do Centrum Rehabilitacji. Okazuje sie ze brama wejsciowa do Centrum jest raptem 200 metrow od naszego hotelu. Kupujemy bilety wstepu po 20 RM. Do biletu dolaczony jest bilet do rezerwatu zolwi niebieskich. Podchodzimy w poblize platformy na ktorej bedzie karmienie . Ludzi bardzo duzo. Ok 200 osob czeka. Po jakims czasie zaraz po 10 prawia jak w zegarku po linach rozwieszonych na drzewach przychodza 4 orangutany. 2 kolesi z Parku karmi je podajac owoce lichi i czerwone melony. Jedna samica pije tez mleko podawane w kubku. Cale karmienie trwa ok. pol godziny po czym panowie odchodza. Wowczas przychodza makaki. Sa bardzo agresywne. Przeganiaja orangutany ktore odchodza w glab lasu. Wracamy do hotelu. W momencie jak dochodzimy do naszego resortu zaczyna padac deszcz. Nam to nie przeszkadza bo w planie mamy kimke. Spimy troche i idziemy na obiad. Ja wybieram rybe w sosie curry. Cena 18 RM za duza porcje ktora taka duza nie byla. O 15 wracamy na popoludniowe karmienie. Tym razem przychodzi 8 orangutanow. 2 inne kiwaja sie na drzewach w poblizu kladki ktora sie dochodzi do platformy widokowej. Ludzi juz duzo mniej i nie ma tloku. Siedzimy ok. godzine. Jest strasznie parno. Wracajac do wyjscia widzimy jeszcze 2 orangutany rozrabiajace na duzym bambusie rosnacym tuz przy samym wejsciu na teren Parku. Orangutany ktore ogladamy w Centrum sa wspaniale ale calosc pokazu bardzo komercyjna. Po wyjsciu z Parku idziemy jeszcze na film pokazujacy problem zwiazany z przemytem i polowaniem na te zwierzaki. Pokazuja jak trudne jest przywracanie ich do natury. Ogladajac film zastanawiam sie czy ci co tak mecza orangutany nie powinni sami byc trzymani w klatkach w jakich trzymaja i glodza zwierzeta?
Resort w ktorym mieszkamy jest wspaniale utrzymany . Rozmieszczenie budynkow w ktorych sa pokoje mieszkalne jest super ciekawe. Przez teren resortu przebiega ni to rzeczka ni to staw ale tak piekne ze mozna tam byc co najmniej miesiac . Ania spacerujac po terenie resortu podziwia piekne kolowroe papugi fruwajace swobodnie . Takie obrazki lubie a nie ptaki zamkniete w klatkach. Okazuje sie ze wycieczka na rzeke nie jest mozliwa bo jest wszystko full. Postanawiamy nastepnego dnia wynosic sie do Kota Kinabalu bo wszystko pieknie ale siedzenie w resorcie za 120 RM za noc nie jest uzasadnione ekonomicznie a z KK mamy lot do Singapuru. Bilet zalatwiamy w osrodku gdzie mieszkamy. Okazuje sie ze firma autobusowa ktora nas przywiozla ma uklad z resortem i tylko na ta linie sprzedaja bilety. Do Sepilok placilismy po 40 RM a teraz 48 RM . Widac ze resort kasuje 8 RM za posrednictwo. Wielkie rondo przy ktorym jest przystanek autobusu jest niedaleko i spokojnie mozna dac tam z buta . My podrzutke na rondo mamy juz w bilecie autobusowym wiec postanawiamy sobie odpuscic spacer. Wieczorem siadam do internetu ale po chwili szlag mnie trafia na powolnosc sprzetu . Odpuszczam sobie i wieczor konczymy w knajpce przy piwku.