Dodaj swój komentarz
Treść*:
Podpis*:

* - pola obowiązkowe
   
Geoblog.pl    geminus    Podróże    Indie 2011    Robie za druzbe na indyjskim weselu.
Zwiń mapę
2011
19
lut

Robie za druzbe na indyjskim weselu.

 
Indie
Indie, Jaipur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8583 km
 
W zasadzie jeszcze w nocy wstajemy i po lichym sniadanku jedziemy na dworzec. Taxi kosztuje 300 rupii za 4 osoby + bagaz.
Jest cholernie zimno. Hehe a my jechalismy do cieplych krajow. W pociagu ktory sie opoznil ale tylko pol godzinki zajmujemy swoje miejsca i zaczynamy walke z otwierajacymi sie oknami. Walka przegrana. W Jaipur jestesmy o 9.40. Miasto z okien pociagu nie robi na nas wielkiego wrazenia. Poniewaz nie planujemy wypadow za miasto poza Fortem Amber postanawiamy ze wieczorem smigamy dalej do Jodhpuru. Idziemy do kas biletowych ktore sa w innej czesci dworca i pytamy o bilety. Pan mowi ze nic z tego. Ja mu na to magiczne slowo Tatkal a on ze i owszem sa bilety ale w klasie sleeper. Ja sie chce wycofywac ale Marcin przekonuje mnie ze to niedaleko i dlugo jechac nie bedziemy. Nastepnie idziemy szukac hotelu . Na przeciwko dworca jest kilka ale cwani ciapaci wyczaili ze nam zalezy i nie chcieli sie targowac . Ostatecznie bierzemy 2 pokoje . Pokoje te potrzebujemy tylko do czasu wyjscia na pociag i do przechowania bagazy . Wieczorem mamy w planie kapiel przed podroza. Rozdzielamy sie i moja grupa za 300 rupii ma tuk-tuka na caly dzien. Najpierw panowie probowali pokazac mi ze jestem kretyn i za taka sume nie pojada a jak powiedzialem zeby spadali i ze w miescie znajde taniej zaraz sie jeden wyrwal i mimo ze kolesie go opierniczali zabral nas za ta sume. Najpierw zawiozl nas do Palacu Miejskiego / nieciekawy) . Idziemy do Jantar Mantar ale w srodku jest taki tlum ludzi ze olewamy i kazemy sie wiezc dalej.
Koles podwozi nas pod Hawa Mahal ( Palac Wiatrow). Budowla zdecydowanie lepiej wyglada w przewodnikach jak w oryginale. Na zywo wydaje sie mala i zaniedbana. Dziewczyny nawet nie wyszly z tuk-tuka. Ja z Markiem smigamy przez jezdnie zeby zrobic fotki i z marszu jestesmy zaatakowani przez panie typu -no mama no papa. Szarpia za rekawy az musze jedna opierniczyc bo jest tak brudna jak jezdnia. Wreszcie biore jedna pod reke i mowie ze kupie jej jedzenie a ona ze nie ,ona chce kase. Zaproponowalem zeby wskoczyla na palme i porobila za malpe i szybko sie stleniamy.
Teraz jedziemy do Amber. Wstep tradycyjbie 250 rupieci . Dla indian 10. Twierdza jest naprawde piekna. Zaczynam sie zastanawiac czy owczesni wladcy byli masohistami czy kretynami bo wszystko budowali z tysiacami schodow. Czulem ze w oczach chudne.
Wracajac zatrzymujemy sie zeby zrobic foty palacowi na wodzie i jedziemy do restauracji na obiad. Obiad bardzo smaczny choc nie tani.
Wracamy do hotelu i po odswierzeniu sie idziemy na miasto. Powoli zapada zmrok. W pewnym momencie widzimy jakas procesje. Okazalo sie ze to wesele. Przodem szli panowie trzymajacy kandelabry ze swiatlem tworzac prostokat. W srodku szli goscie weselni tanczac i spiewajac. Za nimi na koniu jechal pan mlody i rozdawal na lewo i prawo kase. Drobne, ale chetnych nie brakowalo. W pewnym momencie jakas panienka wciaga mnie do srodka i zaczyna ze mna tance. Poczatkowo udaje dziewice ale za chwile smigam fokstroty jak Fred Aster. Indianie zachwyceni. Wciagaja Marka i razem odstawiamy disco indiano. Nasze panie dyplomatycznie udaja ze nas nie znaja ale za chwile i one musza podrygiwac. Podchodzimy pod jakis wypasiony 5 gwiazdkowy hotel a glowny druzba wklada mi na glowe turban i mowi ze teraz i ja jestem druzba. Och ty w zyciu a my mamy pociag za kilka godzin. Tlumacze sie gesto ze musimy jechac a ojciec pana mlodego chce nam serwowac na swoj koszt taxi do hotelu albo jutro rano do Udaipuru. Ale numer. Zmywamy sie poki czas i wracamy do hotelu. Tu zabawa w najlepszego . Wrocila druga czesc ekipy i integrujemy sie wspolnie. Raptem Bogdan mowi ze on musi zobaczyc to wesele i werbuje moja zonke zeby pokazala gdzie to jest. Ania idzie z Bogdanem i Marysia a ja zostaje w hotelu przy drinkach. Nie ma ich dosyc dlugo i zaczynam sie niepokoic. Wracaja na godzine przed wyjsciem na dworzec. Okazalo sie ze druzbat rozpoznal Anke i zaprosil ich na wesele. Najedli sie i napili do syta. Pozniej ojciec pana mlodego zadeklarowal ze dalby za moja Anie tyle zlota co wazy. Niestety Bogdan nie wyczul interesu i jej nie sprzedal. A tak by sie kasa przydala.
Zonka podobnie jak niesplacone rachunki by wrocila a pare sztabek pod poduszka by nie zaszkodzilo. hahaha.
I po raz kolejny w droge.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (40)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
anthem
anthem - 2011-03-09 09:37
Podejrzewam, że pewnie za to drużbowanie para młoda oczekiwała przynajmniej Bóg zapłać o ile nie jakiegoś wyszukanego prezentu.
 
geminus
geminus - 2011-03-09 17:28
Chyba nie bo ojciec pana mlodego chcial nam zamawiac na swoj koszt taxi do hotelu. Jemu bardziej chodzilo o to ze my dawakismy czadu a dla niego wesele syna z bialymi goscmi bylo bardziej wytworne . Tatus byl jubilerem i na brak kasy nie narzekal.
 
anthem
anthem - 2011-03-11 16:33
No tak robiliście po prostu za przeproszeniem za białe małpki i nobilitowaliście tym samym uroczystość :)
 
geminus
geminus - 2011-03-18 01:04
Jak zwal tak zwal ale zabawa byla przednia,
 
podrozewszpilkach
podrozewszpilkach - 2011-07-13 04:36
Szczerze mnie Pan rozbawil, swietny opis! Czytam dalej:)
 
 
geminus
Marek Dylewski
zwiedził 39% świata (78 państw)
Zasoby: 477 wpisów477 258 komentarzy258 3057 zdjęć3057 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
30.03.2016 - 24.04.2016
 
 
02.02.2015 - 07.03.2015