Samolot okazal sie byc nowy co nas niezmiernie zdziwilo. Stewardessy tez nie wygladaly jakby byly z lapanki. Zajelismy swoje miejsca i startujemy. W samolocie zimno. Ania przykrywa sie wszystkim co jest do przykrycia a ja jako gentelman oddaje jaj moj kocyk. Pozniej klne po cichu ze jej oddalem bo zmarzlem jak cholera. Zakladam polara i jakos wytrzymuje . Posilki jak to na liniach amerykanskich bez wyrazu i smaku. Dobrze ze nie brakowali winka ktorym sie rozgrzewalem podczas lotu. Grazyna i Marek sapali jak dzieci a ja za cholere nie moglem usnac. Wybor filmow proponowany prze American Airlines byl do dupy. Same filmy dzieciece albo durne komedyjki sprzed 10 lat.
Do Londynu dolatujemy z opoznieniem spowodowanym klopotami z podczepieniem rekawa. Siedzielismy w salolocie przeszlo pol godziny zanim udalo sie to wszystko poskladac.
Przez opoznienie okazalo sie ze nasze plany wypicia angielskiego piwka spalily na panewce. Podczas kontroli bagazy podrecznych ( nie wiem po co) widzimy Pudziana ktory chyba lecial z nami. Jego brat z fryzura " na irokeza" robil z siebie pajaca wiec wzieli go na kontrole osobista. Pudzian w realu wygladal niepozornie. Ubrany po wiesniacku w dresik i mocno zmeczona koszulke z napisem "Pudzian Team".
Prawie biegiem udajemy sie na gate skad mamy leciec do Wiednia. Tutaj zaskoczka bo do samolotu wioza nas autobusem chociaz to nie tania linia a lot liniowy BA.
W samolocie serwis kiepski a wlasciwie go brak. Przez caly lot dostajemy tylko kawe i usmiech stewardessy.
W Wiedniu jestesmy przed czasem. Nasz komitet powitalny juz jest . Zegnamy sie i deklarujemy nastepny wajazd wspolnie tym razem na Filipiny.