Budza mnie zaraz po polnocy . Wstaje z ciezka glowa i wiem ze najblizsza doba nie bedzie dla mnie lekka. Bus Chestera juz zaladowany prawie pod dach. Podczepiamy jeszcze przyczepe z ATV i po pozegnaniu z Tereska wyjezdzamy. Prowadzi Chester. Deklaruje sie jechac z nim na zmiane. Dziwie sie jak on znajduje sily na to wszystko. Ten facet ma niespozyte sily.Pewien jestem ze nie jest zbyt trzezwy ale on wyglada jakby nic nie pil. Pierwszy odcinek trasy znam z poprzednich pobytow w Kanadzie . Za Abotsfort skrecamy w droge na polnoc. Po drodze stajemy tylko na tankowanie i kawe. Przy okazji kupuje 5 kartonow piwa o ktore na polnocy moze byc ciezko. Chester nadal prowadzi. Ja przysypiam . Budze sie jak za kierownica siedzi juz Zdzichu. Okazuje sie ze panowie zabrali na droge bimberek w ilosci dla mnie szokujacej. Maja banke ok. 30litrow i kazdy po galonowej butelce. Zastanawiam sie czy jade na polowanie czy na wesele. Im dalej na polnoc tym coraz mniej miasteczek i jakichkolwiek zabudowan. Po poludniu dojezdzamy do Prince George. Jest to ladne miasteczko bazdzo zadbane i ladnie polozone. Tankujemy auto i idziemy na kawe. Zapelniamy tez kanistry bo dalej moze byc roznie z tankowaniem a napewno drozej. Po polgodzinnej przerwie jedziemy dalej. Janek wyciaga flaszke wiec chyba nie bedziemy sie nudzic. Teraz Zdzichu idzie spac a ja z Jankiem zabawiamy rozmowa Chestera. Mnie nikt nie daje prowadzic bo mowia ze ja mam urlop. No dobra jak urlop to urlop,nalej Janek.