Lot z Wiednia do Londynu odbyl sie bez przygod. W Londynie musielismy przemiescic sie na inny terminal z ktorego mielismy lot do Vancouver. W sali transferowej spotykamy znanego artyste spiewajacego Seal`a z jego przyjaciolka niemiecka modelka. Pani z obslugi zabiera ich meleksem do pomieszczen dla Vipow a my jedziemy autobusem. Piweczko przed lotem smakuje wybornie. Zajmujemy miejsca w Jumbo Jecie i lecimy. Z gory widac zarysy ladu i plywajace gory lodowe wokol ktorych woda miala cudowny szmaragdowy kolor. Nastepnie lecimy nad niegoscinnymi terenami polnocnej Kanady dzie widac bylo tylko skaly i tysiace jezior. Pozniej nagle widac ciemna sciane ktora okazala sie byc lasem. Od teraz krajobraz sie zmienil. Zaczely sie gory. Samolot lawirowal miedzy gorami i czasami mielismy wrazenie ze o ktoras zawadzi. Widoki fantastyczne. Do ladowania podchodzimy od strony oceanu. Po przeszlo 10 godzinach lotu jestesmy w Vancouver.