Raniutko po zjedzeniu czegos tam na sniadanie ruszamy na terminal autobusowy zeby sie dostac miasteczka Muara gdzie jest port. O 8 jestesmy juz na dworcu. Jakis pan doradza nam zebysmy zaczekali chwilke na autobus ekspresowy ktory ma byc migiem w porcie. Podobnie jak i my daje sie nabrac kilkoro innych turystow. Czekamy prawie godzine az wreszcie przyjezdza autobus. Dojezdzamy do terminala morskiego ale okazuje sie ze prom do Labuan wlasnie nam spierniczyl. Nastepny o 13 ale z Labuanu ma juz nie byc transportu do Kota Kinabalu. Ja jestem sklonny czekac i nocowac w Labuanie ale reszta naszej grupki naciska zeby jechac wczesniej do miasteczka Lawas ktore jest jeszcze w malezyjskiej czesci Sarawaku i stamtad dalej do KK autobusem. Kupujemy bilety na cos podobnego do wodolotu. Wyglada to na poznego Stalina i wczesnego Chruszczowa. Po godzinie plyniecia wplywamy w rzeke . Brzegi rzeki wygladaja tak jak to co pokazuja na filmie Czas Apokalipsy. Widoki super ciekawe. Doplywamy do przystani ktora jest w miejscu ktore wyglada jak wioska na wodzie. tam przesiadamy sie do taksowek ktore sa w cenie biletu i po chwili jestesmy na terminalu autobusowym. Czekamy troche i o 12.45 jedziemy do KK. Jestesmy tam troche po 16. Autobus wysadza nas w miescie. Zastanawiamy sie co robic ? Brac hotel czy jechac z marszu do Sandakanu ? Postanawiamy jechac od razu do Sandakanu. Zalozylismy ze dojedziemy na miejsce ok polnocy. Taksowka za 20 RM dojezdzamy na terminal autobusowy usytuowany na peryferiach miasta. Jest autobus o 18 do Sandakanu. Ide do knajpki naprzeciwko terminala gdzie dostaje piwko zimniutkie i pyszne za jedyne 15 RM. Kupuje jeszcze 2 na droge . Pytam goscia ktory wyglada na wlasciciela firmy autobusowej czy nie ma namiarow na jakis hotel w Sandakanie albi Sepikoku. Gosc prosi zebym chwilke zaczekal i gdzies dzwoni. Po chwili mowi ze jest hotel w samym Sepiloku tuz przy wejsciu do Centrum Rehabilitacji Orangutanow. Pyta czy nas to ineresuje bo jak tak to on nam to zarezerwuje i poprosi o podstawienie busika ktory nas odbierze z drogi glownej. Oczywiscie zgadzamy sie chetnie i spokojni o swoj los jedziemy . Po drodze niekonczace sie plantacje palmowe wspaniale utrzymane. Sporo miejscowosci z ladna zabudowa. Po niedlugim czasie robi sie ciemno i przysypiamy marznac we wscieklej klimatyzacji. Ok. polnocy pan kierowca zatrzymuje sie i mowi zebysmy wysiadali . zerkam za okno i widze dzungle. Mowie mu delikatnie zeby poszedl na drzewo i my nigdzie nie wysiadamy a on na to ze przeciez mamy tu wysiadac. Po chwili okazuje sie ze jest dla nas transport do CRO wiec wysiadamy. Pan podwozi nas do Jungle Resort gdzie pani i chinskiej facjacie proponuje nam pokoj 4 osobowy za 48 RM od lebka. Po chwili mowi ze ma jeszcze 2 osobowe z pelka klima i TV za 150 RM. Targujemy na 120 RM i bierzemy te 2 osobowe. Pokoje bardzo ladne i czyste. Powaznie zmeczeni i glodni idziemy spac.