Rano po sniadaniu busik zabiera nas do ronda z ktorego mamy jechac do Kota Kinabalu. Na przystanku czeka juz grupka mlodych australijczykow ktorych jest tu zatrzesienie. Oni po chwili odjezdzaja autobusem a my czekamy na nasz ktory sie spoznia. Po kilkudziesieciu minutach czekania w upale wsiadamy wreszcie do autobusu. Po drodze piekne widoki. Dla ludzi dysponujacych czasem polecam przejazd do Sepiloku autobusem a nie lot do Sandakanu. Widoki warte sa tego. Gdy podjezdzamy w okolice Mt. Kinabalu aparaty mamy caly czas w pogotowiu. Troche wyglada to jak wycieczka japonczykow robiaca fotki przez okno ale cholernik niestety sie nie zatrzymuje a widoczki sa powalajace. Gora robi niesamowite wrazenie. Podziwiam ludzi ktorzy tam weszli. Pewnie gdybym nie mial problemow z pikawka to sam bym tam chcial wejsc ale co zrobic ? Zazdroszczac tym szczesliwcom co byli na szczycie strzelam fotke za fotka i filmuje troche kamerka. Mamy szczescie bo chmurki odslonily gore i moglismy ja podziwiac w calej okazalosci. Mt. Kinabalu to najwyzszy szczyt Azji Pld. Wsch. Wysoki na przeszlo 4 tys. metrow jest dostepny dla turystow o dobrej kondycji fizycznej bez przygotowania alpinistycznego.
Ok 17 dojezdzamy do Kota Kinabalu i taksowka za 20 RM jedziemy do miasta. Polecamy podwiezc nas w okolice hotelu Hiatt gdzie sa niezbyt drogie hoteliki w chinskiej czesci miasta.
Pierwszy wybrany przez nas hotel jest pelen wiec idziemy szukac spania zostawiajac panie . Po chwili znajdujemy hotelik o nazwie Holiday ktory miescil sie na pieterku obskurnego budynku. Pokoj w cenie 80 RM byl dosyc dobry. Niestety ceny za pokoj z AC startuja od 65 RM ale te tansze sa z reguly juz zajete. Wieczorem chinczycy wyprawiali jakby wigilie swojego Noewgo Roku . My musielismy najpierw gonic do centrum handlowego bo okazalo sie ze Ania zostawila w Jungle Resort swoja koszulke nocna . Kupujemy ja w wielkim domu towarowym niedaleko hotelu. Wracajac do hotelu zachodzimy do knajpki gdzie jemy pyszne jedzonko. Ania tylko zupke bo zemsta Azji ja nie odpuszcza. Idziemy na nocny filipinski market gdzie spotykamy Pawla i Krysie. Pawel je rybke upieczona na lisciu banana. Wypijam browarek i po spacerku udajemy sie do hotelu.