Rano po sniadaniu ustalam z recepcja ze place pol dniowki za pokoj do godz. 19. Po oplaceniu calego pobytu idziemy na spacer. Za central Marketem przechodzimy przez rzeke i docieramy do Dataran Merdeka gdzie jest meczet Sultana Abdul Samad. Plac jest bardzo ladny . Widzimy stojacy autobus KL Hop On Hop Off. Wsiadamy zaciekawieni trasa. Bilet 38 RM wazny 24 godziny. Mozna na dowolnym przystanku wysiasc i po zwiedzeniu tego co sie chcialo wsiasc do nastepnego i jechac dalej. Cala trasa ma 22 przystanki.
Wlasciwie od tego trzeba bylo zaczac zwiedzanie KL. Po przejechaniu calej trasy czlowiek juz wiedzial co chce zobaczyc a czego nie. Miejsc ciekawych bylo sporo. Autobus ma tez przystanek w China Town gdzie mieszkalismy ale wczesniej nie zwrocilismy na to uwagi. Bylismy troche zli na siebie ze nie wpadlismy na pomysl zeby zrobic wczesniej rundke tym autobusem bo reklamowki lezaly w recepcji hotelu.
Dopiero po zrobieniu rundy tym autobusem zobaczylismy ze w KL jest sporo do zobaczenia poza Petronas Tower.
Po drodze wysiadalismy tylko raz przy Muzeum Narodowym ktore okazalo sie byc bardzo ciekawe. Nie bylo problemu z robieniem fotek i wszedzie staly babcie z pamiatkami i woda. Muzeum Narodowe znajduje sie naprzeciwko stacji Sentral ale nie sposob tam przejsc. Muzeum usytuowane jest posrodku kilku autostrad a przejsc podziemnych nigdzie nie widzialem. Po powrocie do hotelu szybka kapiel i przebrani wychodzimy . Taksowka jedziemy na dworzec Sentral skad autobusem za 10RM jedziemy na lotnisko. Mozna tez jechac kolejka ale to kosztuje 35 RM od osoby. Na lotnisku idziemy zjesc do knajpy w terminalu z ktorego mamy leciec do Amsterdamu. Zamawiamy zupe curry i omal nie zegnamy sie z zyciem. Po pierwszym lyku wlosy staja mi deba a krtan sie zaciska. Nie moge zlapac oddechu i robie sie zielony. Po jakims czasie dochodze do siebie. Pan chinczyk podchodzi i pyta usmiechniety czy aby nie bylo za ostre ? Omal mu nie sypnalem w rylo. Na miedzynarodowym lotnisku gdzie przewijaja sie ludzie z roznych stron swiata podaje sie zupke ktora jest niczym innym jak rozpuszczona torebka najostrzejszego chili ! Powiedzialem panu co mysle o ich potrawach i ze pewnie ich zaskarze do sadu o usilowanie zabojstwa bo zamawiajac mowilem ze ma nie byc ostre. Pan bardzo strapiony przyniosl mi zaraz plyny lagodzace uczucie palenia i zaproponowal wymiane zupki na nie ostra. Lepiej pozno jak wcale. Przy okazji dowiaduje sie ze na ostre palenie w gardle najlepszy jest cukier.
Idziemy do samolotu z postanowieniem ze jeszcze tu wrocimy.