Geoblog.pl    geminus    Podróże    Indie 2011    W miescie Jamesa Bonda.
Zwiń mapę
2011
22
lut

W miescie Jamesa Bonda.

 
Indie
Indie, Udaipur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9072 km
 
Rano zbiorka w miejscu skad ma odjechac autobus do Udaipuru. Jest zimno. Idziemy na jakis stragan i kupujemy ciastka i wode na droge. Podjezdza autobus ktory wcale nie wyglada na delux. Wokol gromadza sie bezdomny panie ktore swoje potrzeby fizjologiczne zalatwiaja 2 metry od nas. Teraz wiem ze nie nosza majtek hahaha. Gdzieniegdzie widac grupki bezdomnych palace male ogniska w celu rozgrzania sie. Pan kierowca z pomocnikiem laduja nasze bagaze z tylu autobusu. Jest tam tak brudno ze za chwile nasze walizki wygladaja jak po powodzi i trzesieniu ziemi. Wchodzimy do autobusu i zajmujemy miejsca. W niektorych miejscach zamiast okien wstawione sa dykty. W srodku czystosc podobna jak w bagazniku. Siedzenia sa po prawej stronie autobusu a nad nimi lezanki 2 osobowe. Calosc tak sie blyszczy od tluszczu ze mozna by ny tym smazyc jajecznice. Po lewej stronie sa lezanki jednoosobowe ustawione pietrowo. Niektore siedzenie polamane ze nie mozna sie na nich oprzec. Od razu widzimy ze koles oszukal Marcina z tym delux. Trudno sie mowi .To nie pierwsze oszustwo ciapatych w tej podrozy i nie ostatnie.
Autobus wyjechal z miasta i od razu skrecil na jakies polne drogi. trzeslo niemilosiernie uniemozliwiajac sen. Staramy sie podziwiac krajobrazy ktore byly nawet ciekawe. Mijamy jakas miejscowosc nad ktora goruje jakas spora swiatynia. jest bardzo ladna wiec robimy fotki. Po ok. 4 godzinach jazdy autobus staje w jakiejs malej miejscowosci na posilek. Zjadamy jakies smazone samosy i inne blizej nie znane wynalazki. Calosc ostra. Pijemy kawe slodka jak ulepek . Nie rozumie dlaczego ciapaci podaja kawe od razu slodzona ?
Po drodze lapiemy gume ale panowie radza sobie z wymiana kola bardzo sprawnie brudzac do reszty nasze bagaze podczas wyjmowania zapasowego kola. Kolo nie ma nawet sladu bieznika. Indianska norma.
Jedziemy przez jakies zapadle wiochy . Teraz widac ze to zwykly pekaes. Panowie kierowca i jego pomocnik staraja sie zaladowac tyle ludzi i innego badzewia ile sie da. W autobusie laduja worki z czyms i nawet kanistry z nieznana substancja.
W Udaipurze jestesmy ok. 15. Spoznienie tylko 2 godziny. I tak sukces. Birzemy tuk-tuka i jedziemy do hotelu.
Pan pokazuje nam kokoje. Bierzemy 2 pokoje polaczone ze soba drzwiami. Za chwile pan przychodzi i proponuje mi pokoj na rooftopie z pieknym widokiem na jezioro Pichola. Sa tam 2 pokoje najdrozsze w hotelu ale drugi jest niestety zajety. Pan mowi ze taki sam pokoj ale pietro nizej bedzie do dyspozycji jutro. . Biore ten pokoj ze wzgledu na to ze jest wiekszy i ma fajny widok z tarasu. Grazyna i Marek zostaja w tym w ktorym byli. Po rozlokowaniu sie idziemy na pierwszy spacerek rekonesansowy. Miasteczko sprawia bardzo korzystne wrazenie. Jest o wiele czystsze od pozostalych jakie widzielismy . Nawet czystsze od Jodhpuru.
Z grupy warszawskiej w naszym hotelu zostaje Marcin z rodzina a Bogdan z Marysia znajduja tanszy hotelik obok.
Dziewczyny robia pierwsze zakupy szali i innego szmacianego badziewia. My z Markiem uwieczniamy to naszymi fotoaparatami.
Idziemy na kolacje do fajnej knajpy umieszczonej na dachu jakiegos eleganckiego hotelu. Ceny nie najnizsze ale jedzonko dobre. W naszej knajpie wisi kartka ze knajpa nieczynna do 20.
Spotykamy 2 niemki ktore jechaly z nami autobusem. Maja pokoj porownywalny z Markami ale placa o 300 rupii wiecej. Tak to jest jak sie ktos nie potrafi targowac. W hotelu towarzystwo miedzynarodowe. Duzo francuzow i anglikow.
Hotelik nazywa sie Nukkad GH. i prowadzony jest przez rodzine pana Radziu. Wlasciciel jest bardzo zalatany ale pomocny.
Wieczorem otwieraja kuchnie i pichca cos razem z cala rodzina. Corka jego w tym czasie oglada filmy na kompie a syn pomaga babci w skiepiku na dole. To pierwsi tak pracowici ciapaci jakich spotkalem w Indiach.
Poniewaz nasz pokoj znajduje sie na samej gorze do pokonania mam teraz ok. 6 pieter po schodach. Trudno sie mowi i chudnie sie dalej.
Wieczorem robimy narade produkcyjna u nas w pokoju. Wypijamy reszte srodkow odkazajacych i udajemy sie na spoczynek.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (40)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
anthem
anthem - 2011-03-17 07:46
Mi sie wydaje ze nie oszukał, tylko to delux było z takim mrugnięciem, ale pewnie nie zauważył :)
 
 
geminus
Marek Dylewski
zwiedził 39% świata (78 państw)
Zasoby: 477 wpisów477 258 komentarzy258 3057 zdjęć3057 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
30.03.2016 - 24.04.2016
 
 
02.02.2015 - 07.03.2015