Po wyladowaniu gonimy przez caly terminal na nasz gate bo lot z Wiednia sie opoznil a mielismy tylko godzine na przesiadke. Niestety nie bylo czasu na piwko. Angole biora nas na spytki czy nie dostalismy aby jakiejs bombki od kolegow Bin Ladena ale udajemy glupa ze my po angielski nie panimajem wiec sobie odpuscili. Do samolotu wchodzimy jako jedni z ostatnich. Samolot stary B- 767 ale z w miare szerokimi siedzeniami. Stewardessy rowniez chyba do odstrzalu a na dodatek w wieku przedemerytalnym. Jedzenie przyzwoite jak na linie amerykanska. Lecimy American Airlines. Grazyna z Markiem siedza dokladnie po przeciwnej stronie samolotu wiec nie bardzo jest jak przejsc do nich i pogadac. Zapadamy w krotkie drzemki i tak nam mija lot do Miami.