Rano spotykamy sie na pokladzie slonecznym gdzie wymieniamy sie wizytowkami i adresami mailowymi. To ostatni pelny dzien na statku. Jutro mamy sie rozstac a tu zrobilo sie tak fajnie. Idziemy poplywac do basenu . Po wyjsciu z basenu podczas wycierania glowy zrywam skore ze spalonego przez slonce nosa i zalewam sie krwia. Wyglada to dosyc dramatycznie bo biore leki obnizajace krzepliwosc krwi i nie moge zatamowac krwawienia. Dziewczyny proponuja zebym poszedl do ambulansu ale po jakims czasie udaje sie powstrzymac krwawienie. Wygladam jakby mnie ktos przeciagnal facjatka po chodniku. Wywoluje spore zainteresowanie pasazerow pytajacych gdzie tak niefortunnie lewitowalem. Dostajemy fax z biura podrozy ze zmieniaja nam lot powrotny . Mamy prosto ze statku gnac na lotnisko i leciec do domu przez Atlante i Amsterdam. Slac joby kasztanom zaczynamy sie pakowac. Mamy powazne watpliwosci czy uda sie nam tak spakowac zeby bagaz nie przekraczal 23 kg. od sztuki. Biegam po statku szukajac tasmy samoprzylepnej zeby okleic worek foliowy w ktorym zapakowalem moj piekny kalendarz Mayow. Udaje mi sie to dopiero w duty free gdzie oklejam moj pakunek bardzo dokladnie. Po obiedzie wracamy na poklad i popijajac ostatnie piwka opalamy sie conieco. Wieczorem idziemy do Nelsona ale bez naszych znajomych z Niemiec ktorzy padli podobno ze zmeczenia. Siadamy z Dzidka z Florydy i Jadzia z Texasu. Obsluguje nas nizastapiona Ruby z Indii. Troche tanczymy i wspominamy smieszne sytuacje jakie mielismy podczas rejsu. Pozniej idziemy do recepcji zapytac dlaczego dali nam zlote paski do bagazy a nie jasnoniebieskie. Wszyscy pozostali z naszej grupy mieli jasnoniebieskie a nam dali zlote a Pawlowi i Krysi zielone. Kolor oznaczal pierwszenstwo w zejsciu ze statku. W recepcji same tumany makaroniarskie nie mowiace w innym jezyku poza wloskim. Po chwili przychodzi pinda z ktora sie wyklucalem w Dominikanie. Juz wiedzialem ze bedzie ostro. Tlumacze o co chodzi a ta ze przeciez majac zloty pasek moge zejsc ze statku jako jeden z pierwszych ale musze sam targac bagaze. Zapytalem czy ona sie slyszy co mowi. Ta mowi ze sami jestesmy sobie winni bo podpisalismy kwitek na zlote paski. Powstrzymujac sie przed wyprowadzeniem lewego prostego mowie jej ze niczego nie podpisywalismy a fax o zmianie lotu dostalismy dwa dni wczesniej. Ta mowi ze niebieskich paskow nam nie da i ze sam musze targac bagaze. Prosze ja wiec o podanie stopnia i nazwiska zebym mogl osobiscie podziekowac w jej dyrekcji za mila obsluge podajac komu to zawdzieczam. Mowie ze mam rozrusznik serca i nie nadarmo placilem kupe kasy zebym teraz sam targal bagaze. Kurdupel byl zlosliwy do szpiku kosci. Jakas inna panienka przysluchujaca sie naszej wymianie kurtuazji odsunela ja i bez slowa dala nam niebieskie paski. Okazalo sie ze byly tylko ta jedza nie chciala ich dac. Pawel i Krysia mieli z Miami jechac do Atlanty do corki wiec dla nich bylo obojetne jakie paski maja . Byla tylko kwestia czy pojada na wycieczke na Ewerglade ktora nam przepadala. My tam juz bylismy przed 3 laty wiec mam to wisialo chociaz wcale nie usmiechalo sie nam leciec z 2 przesiadkami. Po zdobyciu nowych przywieszek do bagazy udalismy sie jeszcze do Nelsona pozegnac sie z naszymi amerykanskimi znajomymi. Tam czuje ze plecy zaczynaja mi plonac. Niewinne siedzenie tylem do slonca skonczylo sie solidnym przypaleniem plecow. W celu znieczulenia wypijam w kabinie dwa solidne drinki i ide spac po wlaczeniu klimatyzacji na maxa.