Rano zaraz po wczesnym sniadaniu idziemy na plaze. Woda wspaniala. Az zal dupe sciska ze za kilka godzin musimy wyjezdzac. Poznaje Polakow mieszkajacych w hotelu obok i klnacych na swojego przedstawiciela niura podrozy. Samo zycie. Wprowadzam pare browarkow i idziemy do pokoju zabrac bagaze. Pan w recepcji mowi zeby wystawic przed pokoj i oni sami przyniosa do recepcji. Tak robimy i idziemy do barku obok recepcji. Barek opanowany przez naszych rodakow . Niektorzy wygladaja jakby tu byli cala noc. Widze ze naszych bagaty nadal nie ma wiec pytam co i jak. Pan z recepcji mowi zeby byc cierpliwym a tu zjawia sie gosc i nerwowo szuka nas i innych odjezdzajacych na lotnisko. Biegne po bagaze i targam je sam do autobusu. Autobus startuje jak bolid Formuly 1 i dna na lotnisko. Pytam co oni tacy nerwowi a gosc z biura podrozy mowi ze w Austrii jest strajk pilotow i lecimy samolotem czeskim wczesniej jak zaplanowano. No super. Wpadamy na lotnisko gdzie klebia sie tlumy podroznych. Pan z biura wprowadza nas poza kolejnoscia co nie bardzo podoba sie niektorym pasazerom. Gdy jestesmy juz püo odprawie mowie mu ze musze do duty free a on ze samolot zaraz startuje . Mowie mu ze jest mi to obojetne i nie ja zmienialem godzine odlotu. Facet leci ze mna do duty free gdzie kupuje fajki po 5 euro za karton i lyskacza. Wchodzimy do autobusu gdzie siedzi nawalona jak nieboskie stworzenie jakas austryjaczka. Wchodzimy do samolotu jako ostatni i dzieki temu mamy najlepsze miejsca zaraz na przodzie. Austryjaczka zagaduje cos do mnie ale po opierdolu od mojej zony kladzie sie na 3 siedzeniach i kima az do Wiednia.