Geoblog.pl    geminus    Podróże    Egipt 2003    Robie za egipskiego policjanta
Zwiń mapę
2003
22
lis

Robie za egipskiego policjanta

 
Egipt
Egipt, Esna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3790 km
 
Wychodzimy ze statku zegnani przez wszystkich pasazerow. Machaja nam czym sie dalo. Wsuadamy do busika i jedziemy . Kierowca jedzie jak wariat i czekam kiedy wylece przez dach. Po pol godzinie jazdy podjezdzamy pod punkt kontrolny policji i miejscowej milicji zlozonej z chlopow z karabinymi skalkowymi pamietajacymi czasy kolonialne. Tutaj okazuje sie ze musimy czekac na konwoj. Zastanawiam sie czemu ten kretyn kierowca tak gonil skoro teraz mamy tu stac jak durnie ? Wychodzimy z busa bo w srodku mpzna sie upiec. jest dobrze ponad 40°C. Obserwuje prace policjantow a Ania siedzi w cieniu. Za chwile jeden z policjantow przynosi jej bukiecik kwiatkow polnych i klaniajac sie wrecza jej. Ja laze miedzy policjantami i po jakims czasie jeden mnie wola i cos paple. Daje mi czapke i pokazuje zebym z nim kontrolowak pojazdy. jest super ubaw. On zatrzynuje samochod bierze papiery pio czym podaje mnie i salutuje. Kierowcy robia glupie miny a ja z kamienna tawrza ogladam dokumenty po czym oddaje policjantowi kiwajac glowa. Ten salutuje i oddaje kierowcom . Kierowcy maja tak glupie miny ze mam ochote sie poplakac ze smiechu. Inni policjanci stojacy z boku omal nie wija sie w spazmach smiechu. Pozniej robie sobie jeszcze fotke z panem w turbanie z flinta z czasow kolonialnych i ide odpoczac bo zaczynam sie gotowac. Przychodzi pan komendant i ucinamy sobie gadke. daje mu w prezencie lornetke jaka mialem ze soba. byla to stara austryjacka lornetka ale bardzo dobra i ze stabilnym obrazem. Komendant z wdziecznosci zaprasza nas na posterunek na herbate. Nawet ma tam klimatyzacje co witamy z radoscia. Po kilku godzinach czekania dostajemy sygnal ze jedzie jonwoj i wsiadamy do busa. Bus jest tylko dla nas wiec mozemy wybierac miejsca jakie chcemy chociaz wszystkie sa niewygodne. Po dolaczeniu sie do konwoju jesziemy do Luksoru gdzie jedziemy na plac gdzie zbieraja sie autobusy i inne pojazdy czekajace na konwoj do Hurghady. Znajduje knajpke gdzie wypijam piwko i jazda. Tym razem jade z przodu obok kierowcy. Ten chce sie chyba popisywac bo szaleje na drodze i wyprzedza na trzeciego. Czasami jedzie poboczem i czekam kiedy sie wywalimy. W tym chaosie jest chyba metoda bo auta sie tasuja tak ze potencjalny zamachowiec nie wie gdzie dany pojazd jest bo co chwile sie wszystko zmienia. Po kilkugodzinnej jezdzie jeszesmy wreszcie w Hurghadzie. Lokuja nas w hotelu Meridian Palace. Hotel jest luksuwowy a pokoje wielkie i piekne. Jest nawet polska TV. Dowiadujemy sie ze jeszcze przez pol godziny mozemy cos zjesc wiec biegniemy do restauracji. Wybor niezbyt duzy ale nic dziwnego skoro juz prawie polnoc. Zjadamy cos lekkiego i idziemy na spacer po terenie hotelowym. Woda w morzu jak w wannie. W barkach prawie sami ruscy. Sa tez Polacy nawaleni jak kopaczki. Rosjanki flirtujace z bezowymi to nie sensacja . W knajpach po polnocy juz nie obowiazuje all inclusiv i trzeba placic. Sprytnie pomyslane. Wlasnie wtedy kiedy jest troche chlodniej i przyjemniej kaza sobie placic. Idziemy spac z postanowieniem ze wczesniej wstaniemy i pojduiemy poplazowac.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
geminus
Marek Dylewski
zwiedził 39% świata (78 państw)
Zasoby: 477 wpisów477 258 komentarzy258 3057 zdjęć3057 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
30.03.2016 - 24.04.2016
 
 
02.02.2015 - 07.03.2015