Po sniadanku udalismy sie do miasta z poznanymi Rosjankami. Zaprowadzilismy je na bazar i pokazalismy jak sie maja targowac. Okazalo sie ze nie mialy o tym pojecia. Jugole widzac ruskie nie chcieli od nich kupowac. Dopiero Lolek ktory troche doszedl do siebie po skoku do wody pomogl im i migusiem sprzedal cale badziewie jakie mialy. Panie byly szczesliwe i zaprosily nas na wieczor do siebie na wodeczke. Zaproszenie przyjelismy i rozstalismy sie bo one chcialy zrobic zakupy a my wypic co nieco. Do Giordanka dotarlismy bez problemu. Dziadek przywital nas jak starych znajomych i zaraz udalismy sie do szopki. Jego zonka okazala sie byc kobieta wybitnie wyrozumiala i zamiast nas opierniczyc przyniosla jeszcze zagryche. Z wrazenia olalismy obiad w osrodku i zostalismy u Giordanka do wieczora. Giordanko wyraznie podpity zaczal skladac deklaracje ze szopka nalezy do nas ale nie dalismy sie namowic i za wino zaplacilismy jego zonie . Ta tez nie chciala pieniedzy ale wcisnelismy jej mimo protestow. Po dotarciu do osrodka i kapieli wybralismy sie do naszych znajomych Rosjanek. Wypilismy co nieco i dowiedzielismy sie ze tam jest dyskoteka. No to sru. Idziemy na disco.
Dyskoteka okazala sie jedna wielka sala gdzie przy stolikach pod scianami siedzialy prawie same panie a pan puszczal z tasmy kawalki sprzed wojny. Nikt nie tanczyl. Lolek uznal ze trzeba rozruszac towarzystwo i lu w tany. Ja niesmialo za nim . Nasz trzeci kolega tez osmielony trunkami pociagnal na parkiet jakas pania. I wtedy stala sie rzecz przedziwna. Cala sala ruszyla na parkiet. Zabawa byla przednia a panie wdzieczne. Po jakims czasie podszedl do nas jakis smutny pan i podziekowal ze rozruszalismy sale. Zaprosil nas na dzien nastepny co nas bardzo zdziwilo bo mine mial jakby chcial nas rozstrzelac.