Rano kac gigant. Dobrze ze w kanisterku cos jeszcze zostalo bo piwo w knajpie sprzedawali od 10. Poniewaz towar mielismy juz sprzedany uznalismy ze trzeba sie troche poplazowac. Idziemy nad morze a tu tlum ludzi. Do wody schodzilo sie jak do basenu a kolejka do drabinki byla jak do miesnego w czasach kryzysu. Ja z kolego Lolkiem wykonalismy salto nad glowami siedzacych przy wodzie i Lolus pierdyknal noga w kamien. Dobrze ze nie zlamal nogi. Woda byly metna i nie bylo widac ze kamienie sa tak plytko. Mnie sie udalo i cieszylem sie ze nie skakalem na glowke. Po tak pechowym rozpoczeciu dnia udalismy sie do basenu i tam spedzilismy czas do obiadu. Poniewaz Lolek byl kontuzjowany wybralem sie z drugim kolega na rekonesans. Faktycznie w hotelu Andrija byl tlum panienek rosyjskojezycznych. Atmosfera byla tam prawie grobowa. Zagadalismy do kilku i okazalo sie ze sa pilnowane przez jakichs tajniakow. Panie poskarzyly sie ze maja troche towaru ale nie wiedza jak sie tego pozbyc. Postanowilismy im pomoc i umowilismy sie na drugi dzien ze pojedziemy razem na bazar. Powoli zaczelo sie pokazywac ze niektorzy przyjechali tu flirtowac. Dziwilo mnie tylko to ze tu robili to oficjalnie bez najmniejszej proby ukrywania sie. Dolce vita.