Rano wstajemy niechetnie czujac jeszcze w glowach wczorajsze balety. Placimy za apartament i jedziemy pozegnac sie z Ela. Buziaczki i w droge. Do Wroclawia dojezdzamy bez problemu . W samym Wroclawiu moj kuzyn prowadzi mnie przez telefon. Dojezdzam jakby mnie ktos prowadzil za raczke. Witamy sie z kuzynostwem i jedziemy odstawic auto na parking. Pozniej jedziemy do mieszkania syna mojego kuzyna ktore zostaje nam uzyczone na czas pobytu we Wroclawiu. Jezie z nami syn kuzyna Konrad. Konrad ukonczyl teologie wiec scieramy sie troche ideologicznie. Szkoda mi go bo to madry i przystojny chlopak a zrobili z niego prawie ksiedza. Na rynku wypijamy piwko i spotykamy sie z moim kuzynem Robertem. Wspolnie idziemy na pizze i wracamy do ich domu. Poznym popoludniem przyjezdza ciocia Roma ktora jest mama Roberta i jego brat Alek. Robimy wieczorne rodzinne wspominki do poznych godzin nocnych . Pozniej idziemy zalapac sie na ostatni tramwaj . Robert jedzie z nami. Ania idzie spac a ja z Robertem ruszamy w poszukiwaniu jakiegos piwa. Niestety okazuje sie ze Wroclaw w nocy to pustynia. Udaje sie nam wreszcie znalesc jakis sklep nocny gdzie kupuje piwko . Wracamy i przegadujemy jeszcze 2 godziny. Robert wraca do domu piechota a ja lotem koszacym padam na lozko i zanim kolderka mnie dosiega juz chrapie.