Wynajetym samochodem pojechalismy ogladac slynne jaskinie Niah. Po ok. godzinie jazdy jestesmy na miejscu. Ania niestety zostala w hotelu bo sie czyms strula i ganiala do kibelka cala noc. Po oplaceniu wstepu w biurze Panku Narodowego ruszamy do jaskin. Droga prowadzi przez dzungle ale jest przygotowana pod turystow. Mimo to daje troche w tylek. Najpierw przeprawiaja lodzia przez rzeke a pozniej trzeba juz dawac z buta ok. 3.5 km. Droga prowadzi raz w gore raz w dol i trzeba troche polazic po schodach. Same jaskinie zajebiste. Czegos takiego nie widzialem w zyciu. W srodku tej jaskini moznaby schowac prawie palac kultury. Czesc jaskini jest niedostepna ze wzgledu na prace wykopaliskowe. Ogrom jaskini sprawia niesamowite wrazenie. Chodzimy po schodach uwazajac zeby sie nie poslizgnac na ptasich gownach. Samo przejscie jaskini dosyc meczace przy upale i duchocie panujacej w srodku. Mimo to warto bylo.Wycieczka trwala prawie caly dzien. Z kierowca bylismy dogadani ze po powrocie najpierw jedziemy szukac innegho hotelu. Po drodze zabralismy Anie ktora juz czekala z calym naszym, majdanem. Zmienilismy hotel na inny w miescie . Nowy hotel nazywal sie Gloria i byl w samym centrum. Cena 80 RM za noc ale warunki bardzo dobre. Wieczorem bylismy na jedzeniu i masazu. Ania nadal markotna. Jutro rano jedziemy do Brunei. Biletow na autobus juz nie bylo ale dogadalismy kierowce prywatnego autka zeby nas zabral chociaz do granicy. Facet dogadany i o 9 rano ruszamy.