Ania czuje sie troche lepiej. Idziemy wiec na plaze. Bali jest przereklamowane a w miejscowosciach typu Kuta czy Sanur ciekawsze plaze naleza do hoteli tam stojacych . Plaza miejska jest malo ciekawa chociaz wystarczajaca dla chetnych . Ladniejsze odcinki plazy przy hotelach sa czyste i eleganckie a plaza publiczna zdominowana przez mafie "masazystek". Pisze tak specjalnie bo z fachowoscia u nich cieniutko. Panie masazystki w Tajlandii czy nawet Kambodzy byly o niebo bardziej profesjonalne. Te jedynie glaskaly i wylewaly na ofiare litry czegos co robilo za olejek. Niektore hotele pozwalaja na przechodzenie przez ich teren na plaze a niektore wrecz gonia chetnych. Dochodzimy do plazy i zaraz atakuje nas pan ktory trzyma sztame z paniami od masazu. Za 2 lezaki kasuja 50 tys. rupii. Cena nie podlega targom. Woda w morzu ciepla jak w wannie. Ania korzysta z okazji ze troche ja odpuscilo i trudno ja wyciagnac z wody. Wlasnie zaczynal sie odplyw. Nie bylo strachu ze sie utopi bo woda byla niezbyt gleboka. Robie sobie masaz i pedicure. Po pedicure czuje sie jak cieply chlopaczek. Pani zamiast zrobic porzadek z moimi stopami pomalowala mi tylko paznokcie. Robila to trzymajac mnie w pozycji lezacej co uspilo moja uwage. Na szczescie zonka powiedziala ze ma w pokoju zmywacz. Na plazy bylismy prawie do wieczora. Obok nas byla garkuchnia ktora karmila pracownikow okolicznych hoteli. Pani o wygladzie Baby Jagi podawala im jakies jedzonko na talezach metalowych . Brakowalo tylko lancucha do ktorego przypiete bylyby te taleze. Zaciekawiony zamowilem tez dla siebie. Potrawa nazywala sie gado-gado i byla wybitnie dobra. Calosc w sosie z orzeszkow ziemnych byla tak dobra ze chcialem brac dokladke. Niestety okazalo sie ze juz nie ma. Ogromna porcja ktora jako jedyny dostalem na porcelanowym talezu kosztowala 5 tys. rupii. Za dolara placili 9200 rupii ale tylko za banknoty 50 i 100 $. Drobnych banknotow nie warto tam brac bo kurs wymiany jest bandycki. W miejscowych knajpach jedzonko podaja raczej nie zbyt ostre. Widocznie wiedza ze to co dla nich jest normalne nas moze zabic. Na kolacje idziemy do Lilly gdzie zamawiamy kolejne dania z karty. Musze przyznac ze w tej knajpce wszystko jest pyszne poza gado-gado ktore babka robi zdecydowanie lepiej. Wieczorkiem poprawka z moczenia sie w wodzie ale tym razem w basenie hotelowym. Ania znowu zaczyna cierpiec.