Dzisiaj spimy dluzej. Braciszek ktory sie nami opiekuje zaniepokojony wszedl na nasze pietro i narobil chalasu przestawiajac cos bardzo niezdarnie. Gdy wyszedlem z pokoju uspokoil sie i zaprosil na sniadanie. Zjadamy sniadanie i jedziemy do Watykanu. Jak codziennie wchodzimy najpierw do Bazyliki. Moja zona wyglada ja swieta. Taka rozmodlona. Uzanajac ze kazdy ma prawo do swoich przekonan czekam az obmodli wszystkie mozliwe oltarze w bazylice. Wychodzimy i idziemy w strome zamku aniola. Niestety mamy pecha bo cos sie tam odbywa i jest zamkniete. Idziemy obok mauzoleum Viktora Emmanuela pod luk Konstantyna i do Koloseum. Wstep dosyc drogi ale co tam. W srodku sporo ludzi ale i tak miejsca jest dosyc. Siedze w miejscu przygotowanym pod turystow i oczyma wyobrazni widze gladiatorow walczacych tu przed wiekami. Przechodzimy obok Forum Romanum ale nie wchodzimy bo zona i dzieci dostaja histerii ze nie beda ogladac jakichs starych kamieni. Wracamy pod Watykan i spotykamy sie z Claudio . Idziemy na obiad. Troche sie obawiam czy wydole finansowo. Claudio mowi ze tutaj nie jest drogo wiec zamawiamy. I rzeczywiscie . Kelner przynosi rachunek i szczena mi opada. Place za cala rodzine plus Claudio jedna trzecia tego co w Wenecji za sama pizze. Tutaj mielismy pelen obiad plus przystawki i napoje. Coraz bardziej nie lubie wlochow z wenecji.