Nie majac nadziei na swieze pieczywo na sniadanie wstajemy pozniej.Ja dostalem jakiejs alergii i oczy mam jak po ciezkim przechlaniu . Przed wyjazdem dostalem krople do oczu i widocznie mi nie sluzyly. Wstydzac sie swojego widoku schodze na sniadanie wsciekly ze okulary sloneczne zostawilem w Warszawie.
Wymeldowujemy sie i ruszamy w strone Polski.
Po drodze jedziemy do Trokow gdzie stoi replika zamku Jagielly. Zamek polozony jest na wyspie i wyglada okazale. Do zamku od drogi prowadzi dlugi most. Dochodzimy do zamku i tu kolkejna porazka. Zamkniete na glucho. Jakies kobitki dobijaja sie i ktos im otwiera. Prosze zeby pozwolil mi zrobic fotke w drzwiach na dziedziniec ale mily pan zatrzaskuje mi brame przed nosem. Zbudowani uprzejmoscia pana postanawiamy nie czekac az sie zdecyduja otworzyc i idziemy do auta ogladajac po drodze domy mniejszosci etnicznej zamieszkalej na tym terenie. Droga powrotna przebiega bez rewelacji ale na znajomym parkingu wcielo psy dla ktorych wiozlem kielbaske. Zostawiam ja w nadziei ze jakis psiak znajdzie ja przed wiekszym glodomorem.
Obiad jemy w okolicach Lomzy w pieknym zajezdzie serwujacym pyszne jedzonko.