Noc byla niespodziewanie spokojna. Kogut z naprzeciwka widocznie polegl w walce bo go nie bylo. Inne nadrabialy jego nieobecnosc ale byly juz dalej i tak nie przeszkadzalo. Spac za dlugo sie nie dalo bo o 6-tej rano wylaczali prad i robila sie sauna. O 8-mej bylo juz nie do zniesienia a na ulicy gwar i motocykle.
Po sniadaniu w Art Cafe meldujemy sie na plazy zachodzac tam boczna droga zeby nas nie spotkal posrednik. Tym razem mamy inny zestaw wysp.
Wczoraj myslalem ze jestesmy w raju ale to co mielismy dzisiaj to bylo chyba centrum raju. Dzien spoedzamy na nicnierobieniu poza byczeniem sie i kapiela w cieplym morzu. Totalny czilaucik.
Jako druga jest Secret Beach gdzie musimy przeplynac pod sklepieniem skal zostawiajacych maly przeswit. W czasie przyplywu woda zamyka szczeline i bez nurkowania nie da sie wydostac. Jako trzecia w kolejnosci jest Wielka Laguna. Czegos tak pieknego jeszcze nie widzialem. Mimo ze okolice El Nido przypominaja Ha Long w Wietnamie tam nie ma takich plaz i tak cudownej laguny. Szyper pokazuje nam skale wygladajaca ja Matka Boska ze zlozonymi rekoma. Calosc jest Parkiem Narodowym .
Ostatnia wyspa jest cudnej urody z bielutkim piaseczkiem i krysztalowa woda. Naszy szyper staje w poblizu knajpki obok ktorej stoja cztery lezaki jakby dla nas przygotowane. Zajmujemy je oczywiscie i zamawiamy w barku napoje. Nachodzi mnie ochota na Tequile Wychylamy z Markiem co nieco a panie smaza sie na sloncu. Jestesmy juz czerwoni jak ruska flaga z czasow komuny. Z czasem przyplywaja inne lodzie niektore wiozace po kilkanascie osob. W takim kolchozie nie chcielismy jechac dlatego wybralismy nasza mniejsza ale duzo przyjemniejsza lodz. Sporo bylo Japonczykow i Chinczykow oraz oczywiscie ruskich ktorzy z zazdroscia zerkali na nasze lezaki. Kto pierwszy ten lepszy. Wyspa byla tak piekna ze nie chcialo sie nam wracac ale czas byl nieublagany.
Po powrocie ide na miasto szukac dla nas hotelu na dodatkowa noc ktora postanawiamy spedzic w El Nido. W jednym ze sklepikow pani proponuje mi hotel z klima za mniejsze pieniadze jak nora w ktorej mieszkalismy do tej pory. Biore trycykla i jedziemy na lustracje obiektu. Hotelik okazuje sie byc przy samym dworcu autobusowym z ktorego bedziemy wracac do Puerto Princesa.
Wracam i z moimi pozostalymi towarzyszami podrozy jedziemy ogladnac pokoje bo gdy bylem z pania sklepikarka to nikogo nie bylo w recepcji. Pokoje sa trzy razy takie jak w Alternative Inn i maja ogromna lazienke. Gdybym wiedzial to wolalbym tu spedzic caly pobyt. Hotelik nazywa sie Sherryl. Prowadzil go najprawdziwszy filipinski gej z wymalowanymi paznokietkami. Za pokoj mielismy zaplacic po 1200 PHP.
Ostrzegam wszystkich . Nie dajcie sie nabrac na oferte i piekne fotki z hotelu Alternative Inn bo to brudna nora i poza restauracja z pieknym widokiem niczego nie ma do zaoferowania. Za numer jaki nam wycieli nie uslyszelismy nawet zwyklego przepraszam.
Zeby robic wycieczki na wyspy wcale nie trzeba mieszkac przy plazy. Mozna tu przyjsc do licznych restauracji i rozkoszowac sie pieknymi widokami ale mieszkac niekoniecznie bo tu jest drogo a woda brudna. Kilkadziesiat metrow od plazy mozna znalezc hoteliki za duzo mniejsze pieniadze . Nawet w wysokim sezonie nie powinno byc problemu z miejscami bo ja bylem w kilku hotelikach gdzie oferowali mi pokoje i tloku tam nie widzialem. Im dalej od plazy tym taniej i spokojniej.