Gdy idziemy na sniadanie statek juz stoi w Civitavecchia ktora jest portem obslugujacym aglomeracje rzymska. Stoimy przy terminalu wlasnam linii MSC. Spad statku do bramy portowej jezdzi autobus wynajety przez MSC. Wychodzimy z portu i idziemy do miasta a po drodze dowiadujemy sie ze stacja kolejowa jest w druga strone wiec klnac pod nosem wracamy. Mamy szczescie bo za chwile ma przyjechac pociag do Rzymu. Kupujemy bilety powrotne po 6 euro w jedna strone. Pociag relacji Pisa-Rzym nie nalezy do luksusowych. Odstepy miedzy siedzeniami sa tak male ze trudno siedziec . Nogi trzeba trzymac miedzy nogami pasazera z naprzeciwka bo inaczej sie nie da. Jezeli nasze nowe Pindolino takie beda to nie zazdroszcze przyszlym podroznym.
Po ok. godzinie jazdy dojezdzamy do stacji Termini. Pogoda jest zmienna i tu tez miedzy budynkami trudno wytrzymac z goraca a jak powieje wiaterek to jest zimno. Kupujemy bilet calodzienny na wszestkie srodki transportu miejsckiego i ruszamy pod Koloseum. Tu niemilosierny tlok. Postanawiamy isc na Forum Romanum. Tu takze sporo ludzi ale po kilkunastu minutach kupujemy bilety w cenie 12 euro za Forum Romanum i Koloseum razem. Mimo ze w Rzymie jestem trzeci raz to pierwszy raz bylem na Forum Romanum. Teraz dopiero bylem wsciekly na siebie ze wczesniej nie zadbalem o kondycje. Spacerowanie po antycznych uliczkach wylozonych kamieniami bylo dosyc meczace. Mijamy Palatyn i resztki swiatyn ktore kiedys musialy zapierac dech w piersiach. Jest tu wspaniale ale jak dla mnie za duzo ludzi. Kiedys tu jeszcze przyjade i wejde jako jeden z pierwszych to dopiero bedzie przezycie. Wychodzimy bocznym wyjsciem przy drodze prowadzacej do Mauzoleum Victora Emmanulela.
Poniewaz ja juz tam bylem zostaje podziwiajac Forum Romanum a moi biegna ogladac Mauzoleum.
W Rzymie mialem nadzieje spotkac sie z naszym przyjacielem Mariuszem ktory jest jednym z 12 oficjalnych przewodnikow watykanskich i jedynym Polakiem sposrod nich. Kiedys nawet gazeta Wprost napisala o nim duzy artykul.
Niestety Mario byl akurat na wojazach po Iranie i do spotkania nie doszlo. Bardziej zasobni turysci moga go wynajac jako przewodnika nie tylko po Rzymie bo on moze rowniez swietnie pokazac Neapol ,Pompeje i Monte Cassino . Mario ma tak ogromny zasob wiadomosci ze sluchanie go to przyjemnosc. Mario rowniez pisze na geoblogu i zachecam wszystkich do czytania o jego podrozach.
Czekajac na moich kupuje butelke wody mineralnej w cenie francuskiego szampana. Zdzierstwo kupczykow przekracza tu wszelkie granice. Gdy przychodza moi wracamy pod Koloseum. Poniewaz mamy jeszcze sporo czasu wchodzimy do srodka odczekujac w ogromnej kolejce ktora sie okazala kolejka do kasy. My mielismy juz bilety i moglismy to ominac . Nasz blad.
Grazyna z Markiem jeszcze tu nie byli wiec wejscie bylo jak najbardziej zasadne. Widac ze Koloseum opdpicowane na perlowo ale tlumy ludzi powalaja. Po wyjsciu posilamy sie jakimis sandwiczami kupionymi w budzie stojacej przy wyjsciu.
Od jednego gostka dowiaduje sie ze do Watykanu mozemy dojechac autobusem. W ostatniej chwili wskakujemy do busa ktory akurat podjechal i jedziemy podziwiajac miasto. Jechalismy kilkanascie minut mijajac piekne budowle wkomponowane w ruiny i kamienice. Tutaj potrafili pogodzic historie z terazniejszoscia.
Do Watykanu podjezdzamy od strony wejscia dla personelu watykanskiego. Na placu Sw. Piotra tlumy mimo ze nie bylo zadnej mszy. Kolejka do Bazyliki byla tak wielka ze odpuszczamy sobie i po spedzeniu jakiegos czasu na placu ruszamy w strone Tybru. Dochodzimy do Zamku Aniola ktory jest dawnym mauzoleum cesarza Hadriana. Grazyna z Markiem Ida ogladac a my zostajemy odpoczywajac w cieniu obok przystanku autobusowego z ktorego mielismy jechac na Termini. My juz Zamek Aniola znamy wiec nie musimy juz tam isc. Ania jest znakomitym piechurem ale widac ze i ona ma juz dosc. Ja w ciagu ostatniego roku nie chodzilem tyle co teraz w czasie tego urlopu wiec jestem zdechniety.
Peron z ktorego jedziemy do Civitavecchia jest oddalony od glownego wejscia na Termini i trzeba przejsc ok. kilometr wzdluz dworca z jego prawej strony patrzac na wprost wejscia. Pociag nasz odjezdzal z czesci dworca przeznaczonej dla pociagow regionalnych z peronu 29. Z trudem udaje sie nam znalezc miejsca siedzace. Ja ze zmeczenia przysypiam mimo ze widoczki za oknem sa wybitnie ciekawe.Po godzinie wysiadamy w Civitavecchia i wracajac na statek siadamy jeszcze w kawiarence na kawe. Grazyna wkurza sie bo chce kawe latte a oni podaja jej capucino.
Na statku pakujemy walizy bo w nocy musimy je wystawic przed kabiny. Obsluga bagazowa zniesie je do terminala oszczedzajac nam targania po statku.
Wieczorem pozegnalny wieczor w dyskotece . Tu spotykamy naszych artystow z ktorymi zegnamy sie serdecznie zyczac im sukcesow. Ostatni raz bawimy sie z naszymi Wlochami ze Szwajcarii zyczac sobie zebysmy sie jeszcze spotkali. Do kabin wracamy pozno w nocy ale to nie tragedia bo przed nami 14 godzin jazdy autobusem do Wiednia i bedzie mozna spac.