Po obfitym posilku udajemy sie na dworzec kolejowy. W Hanoi sprzedaz biletow jest dosyc sprawnie zorganizowana. Najpierw z kolowrotka bierze sie numerek i czeka na swoja kolej. Numery sa wyswietlane przy kasach i po wyswietleniu wlasciwego podchodzi sie do kasy. Sa tez kolesie ktyrych kolejka nie obowiazuje. Pewnie jacys partyjniacy. Przy zakupie naszych biletow w sposob malo przyjazny odsuwalem 2 takich ktorzy byli bardzo zdziwieni ze ktos smie im to robic. Pani w kasie widocznie przestraszona nakrzyczala na mnie i jednak im te bilety dala. Skad ja to znam ? Z biletami kupionymi wczesniej i zamienionymi przez cwanego kolesia recepcjonisty hotelowego udalismy sie od razu do hali wyjsciowej na perony. Podrozni czekali karnie przy drzwiach wejsciowych i dopiero na sygnal ruszyli do pociagu. Do nas przykleil sie jakis gostek ktory kazal isc za soba. Nie ma sprawy idziemy. Facet doprowadzil nas do pociagu i pokazal miejsca. Za chwile wyciagnal reke po datek ale go zignorowalismy bo przeciez nikt go nie prosil o pomoc. Naczytalem sie sporo o czystosci w pociagach wietnamskich jakimi podrozuja cudzoziemcy ale nasz pociag byl wybitnie brudny. Posciel byla chyba zmieniana raz do roku i cieszylismy sie ze to dopiero luty. Po rozlokowaniu sie poprosilem pania wagonowa zeby dala nam inna posciel i nawet nam dala. Nowa posciel tez nie wygladala na czysta i byla pognieciona ale juz nie smierdziala. Wlaczyli klime i zrobilo sie przerazliwie zimno. Ja mimo mojej sporej wagi dostalem lozko na gorze bo tam zawiewalo troche od niedomknietego okna. Ania jest uczulona na przeciagi w przeciwienstwie do mnie. Noc minela bez przygod a rano obudzily nas jakies ruchy na korytarzu. Okazalo sie ze chodzili z jedzeniem. Podawali ich tradycyjna zupke. Z naszej grupki tylko ja odwazylem sie to jesc. Bylo malo zjadliwe ale chcialem sprawdzic co oni jadaja. Ta zupka byla troche inna od tej jaka jadlem w Hanoi. Byl to jakby kleik ryzowy zabarwiony jakims badziewiem. Pozniej chodzili z drugim daniem. Byly to kawalki kurczaka chyba grillowane bo wygladaly na mocno spieczone. Kurczaki te musialy byc na diecie bo jeszcze nigdy takich chudych bie widzialem. Moi wspolpasazerowie zadowolili sie tylko zielona herbatka. Ja w celach profilaktyki przeciwzakaznej poprosilem o piwo. Piwo Sajgon jest nawet niezle i zimne daje sie pic. W pociagu bylismy jedynymi bialymi przez co wzbudzalismy wielkie zainteresowanie innych podroznych. Wszyscy sie do nas usmiechali i pewnie dziwili co my robimy w takim syfiastym pociagu. Zainteresowanie wietnamczykow nami bylo tak duze ze chyba caly pociag robil pielgrzymke zeby nas sobie ogladnac. Momentami bylo to lekko wkurwiajace tym bardziej ze mlode panienki uparly sie mnie klepac po brzuchu. Chyba na szczescie . Widocznie musialem im przypominac Luki Budde.
Pociag jechal dosyc szybko ale co chwile mial przystanki przez co podroz sie wydluzala. Za oknem widoki dosyc ciekawe. Pola ryzowe z grobowcami bylych wlascicieli na srodku kazdego poletka. Ciekawy sposob przywiazywania rodziny do ziemi. Mijane wioski i miasteczka nie wygladaly na zaniedbane co mnie zdziwilo majac w pamieci Hanoi. Okolo poludnia dojechalismy wreszcie do Hue . Za oknem deszcz.