Po sporej nerwowce zwiazanej z zagubieniem biletow na wycieczke jedziemy w strone Delty Mekongu. Okazalo sie ze hotel potwierdzil ze wplacilismy za wycieczke i szczesliwie nie wywalili nas z autobusu. Po przeszlo godzinie jazdy autobusem dojechalismy do Mekongu. Zaladowali nas na stateczek ktorym poplynelismy po Mekongu. Po godzinnym plynieciu dowiezli nas do miejsca gdzie przesiedlismy sie na mniejsze lodzie ktorymi wplynelismy w kanaly Delty. Widoki wspaniale i nawet nie smierdzialo. Pokazali nam wytwornie cukierkow robionych z cukru pozyskiwanego z orzechow kokosowych. Tam rowniez byly groby rodziny wlascicieli. Widac przywiazanie do bliskich jest tam duze. Ogladalismy przepiekne kwiaty i kazdy mogl sobie zrobic fotke z pytonem. Co bardziej ambitni kupowali po kilka opakowan cukierkow . Dla mnie smakowaly one jak krochmal wzmocniony cukrem. Nastepnie przesadzili nas na mniejsze lodzie napedzane pania wioslujaca z przodu i panem z tylu. Dowiezli nas do knajpy gdzie podali skromny posilek. Ja nie jadlem bo bylo za goraco ale za to usiadlem z boku i wypilem zimniutkie piwko. Dosiadla sie do mnie super laska z naszej wycieczki ktora okazala sie stewardesa Qatar Air. Dziewczyna byla Rumunka i musze przyznac ze byla z klasa. Pogadalismy o zyciu na obczyznie i o Wiedniu ale zaraz doszedl Roman wyslany chyba przez moja zone w ramach obrony moralnosci. Szkoda. Po posilku zabrali nas na stateczek ktorym wrocilismy do autobusu. Wycieczka ciekawa ale moze spodziewalem sie czegos wiecej bo nie bylem zachwycony. W Sajgonie ostatnie zakupy i spacer po okolicy. Na jednym z placow natrafilismy na grupe ok. 200 ludzi cwiczacych taj chi. Widok niesamowity. Natknelismy sie tez na mlode austryjaczki ktore byly z nami na wycieczce w Ha Long. Swiat jest jednak maly. W jednej z knajpek usiedlismy zeby cos zjesc ale po chwili zobaczylismy po drugiej stronie knajpy szczura defilujacego pod stolikiem i zaraz sie nam odechcialo. Pan wlasciciel przywolany przeze mnie machnal tylko reka i powiedzial ze to nic takiego. No kurka ! Jezeli to nic takiego to co mozemy tu zjesc ? Nie bardzo widzial mi sie szczur w potrawce wiec po wypiciu piwka bez zalu opuscilismy ten lokal postanawiajac ze tym razem kolacje mozemy sobie odpuscic. Magda smiala sie z nas bo oni poszli do KFC ale jak zapytalem czy smak hamburgera nie byl jakis dziwny pomarkotniala nie bedac pewna czy dostali to co chcieli. Sajgon jest nieobliczalny.