Po sniadaniu wsiadamy do tuk-tuka i jedziemy na dworzec autobusowy. Bilet do Bangkoku kosztuje 32 $ . Na dworcu daja nam plakietki do powieszenia na szyi potwierdzajace ze nalezymy do tego autobusu. Troche sie dziwilem po co ale pozniej okazalo sie ze wiedza co robia. Autobus wyjechal zgodnie z planem. Mozna bylo tez plynac wodolotem do Koh Kong i tam po przejsciu granicy jechac do Trat i dalej do Bangkoku. Wodolot kosztuje 20$ . Opcja ta nie odpowiadala nam bo bylo za malo czasu na dotarcie do granicy ktora zamykaja o 17.00. Po drodze mijalismy wioski i wjechalismy w prawdziwa dzungle. Droga byla bardzo dobra i widac bylo ze jest niedawno zrobiona. Autobus jechal jak po stole. Mijalismy takie miejsca ze chcialo sie wysiasc i zostac na stale. Widoki oszalamiajace. Po dojechaniu do rzeki wsadzali nas na tratwy ktorymi przewozili nas na druga strone gdzie czekal taki sam autobus jakim jechalismy. Po jakims czasie ponownie przesiadka z tym ze teraz przez rzeke przechodzilismy juz po budowanym moscie. Mosty budowane na tych rzekach beda gotowe juz w tym roku co znacznie ograniczy czas przejazdu do Bangkoku. Na granicy handel jak na bazarze. Panie handlarki proponuja papierosy Marlboro po 5 $ za karton. Biore jeden od pani ktora byla najmniej nachalna co wywoluje agresje u pozostalych. Chca bic ta bidule ktora sprzedala mi fajki wiec musze je troche uspokoic odsuwajac je na boki za fryzurki. Po jednej zostalo mi w dloni troche wlosow nie pierwszej czystosci. Po krotkiej przerwie po przekroczeniu granicy przesadzili nas do mniejszych busow ktorymi dojechalismy do Bangkoku. Po drodze byla przerwa na posilek ktora wszyscy przeznaczyli na piwo. Ok. 17 bylismy w Bkk. Magda z Romanem czekali na nas . Zalatwili nam hotel wiec od razu poszlismy do pokoi zeby sie umyc. Pozniej kolacja i nocny spacer po Khao San gdzie zawsze cos sie dzieje. Tym razem jakis angielskojezyczny kaznodzieja przestrzegal przed nadmierna rozwiazloscia i zyciem w grzechu. Wykrzykiwal hasla jak jakis Rydzyk i byl ochraniany przez policje. Jeden pijany angol slal mu joby a inni patrzyli jak na czubka. Za nim stalo jeszcze trzech "nawracaczy" i musze przyznac ze ich podziwialem jak moga wytrzymac ubrani w garniturki pod krawatem przy 35°C. Na Khao San spragniony pielgrzym moze sie napic czegos mocniejszego sprzedawanego na kieliszki a nie na butelki i to na ulicy. Za niewielkie pieniadze mozna sobie zrobic tatoo ,dredy,kupic wszystko co potrzebne turyscie a takze "wyrobic" sobie legitymacje dziennikarska,motorowodna i studencka za ok. 500 do 1000 Bth. Masaz tajski kosztuje 150 Bth za godzine a masaz stop 200Bth. Piwo mozna zamowic w butelce albo dzbanku ok. 2 L. co jest bardzo praktyczne przy duzej liczbie gosci. Sa tam tez dziesiatki Travel Agency gdzie mozna zalatwic wizy do krajow osciennych i innych a takze kupic najtansze bilety lotnicze na caly swiat. Tam tez kazdy powsinoga spotka sie z innym powsinoga bo jest to miejsce kultowe. Ja osobiscie bardzo lubie tam przebywac mimo tlumow ludzi i wszechobecnej tandety. Noclegi proponuje jednak szukac w okolicznych uliczkach jezeli ktos chce naprawde spac. Bary z karaoke nie dadza spac nawet najbardziej twardym zabawowiczom. Jedzenie z ulicznych garkuchni jest dobre i nie grozi zatruciem . Bynajmniej mnie to nie spotkalo. Duza porcja makaronow z warzywami i jajkiem kosztuje 40 Bth Jest to naprawde pyszne . W hotelach sa skrytki na cenne przedmioty ale czesto trzeba miec wlasna klodke. Na nocne wyskoki proponuje nie brac calej kasy mimo ze nie ma tam napadow. Najszybciej mozna byc napadnietym przez jakiegos bialego. Ceny hoteli od 250Bth do 2500 Bth za noc.