Z samego rana wstajemy i idziemy na sniadanie by po chwili stawic sie pod nasza Travel Agency Vega skad mamy byc zabrani na wycieczke. Biuro zamkniete na glucho ale majac zaufanie do nich spokojnie czekamy. Czas mija a tu nikogo nie ma . Po pol godzinie podchodzi do nas pan i pyta czy my na wycieczke. Mowimy ze tak i pan zabiera nas ze soba na skwerek gdzie staja autobusy jezdzace z lotniska. Tam wsiadamy do wygodnego autobusu i jedziemy. Po drodze usypiym bo spiewacy z baru karaoke darli sie prawie cala noc. Dojezdzamy do miejscowosci Damnoen Saduak gdzie wsiadamy do lodzi ktorymi wioza nas kanalami przy ktorych rozlokowaly sie sklepy i normalne domy. Podplywamy do przystani gdzie wychodzimy na zwiedzanie. Kto chce moze wynajac lodz i poplywac miedzy lodziami handlujacych kobiet. My wolimy przejsc pomostami i z gory ogladac to co sie dzieje na wodzie. Handlem zajmowaly sie wylacznie kobiety w charakterystycznych kapeluszach. Mozna bylo rozpoznac specjalizacje. Jedne handlowyly kapeluszami inne owocami a jeszcze inne badziewiem pamiatkarskim. Byly tez plywajace garkuchnie. Po obu stronach kanalu ciagnela sie wielka hala targowa gdzie bardziej wygodni turysci mogli sie pozbywac pieniedzy na niechciane rzeczy. Kupuje dragony ktore lubie i pozniej jeszcze kokosa ktory w upale wspaniale gasi pragnienie. Pozniej idziemy na obiad . Jemy obserwujac co sie dzieje na wodzie. Nastepnie jedziemy do jakiegos centrum turystycznego gdzie obserwujemy pokazy pracy sloni. Pozniej slonie graja w pilke nozna a na koncu przedstawiaja inscenizacje bitwy tajaw i birmanczykami. Wyglada to malowniczo jest duzo artystow ,wybuchy,dymy i walki na miecze . Na koncu slonie pozowaly do zdjec a turysci przekupywali je bananami ktore mozna bylo kupic na stoisku obok. Pozniej poszlismy do wielkiej hali gdzie inni artysci pokazywali insecnizacje wesela tajskiego. Pozniej byly tance i walki bokserskie. Na zakonczenie piekne panie artystki tanczyly z flagami wsrod ktorch rozpoznalem flage polska chyba zeby to byla flaga indonezyjska. Do ogrodow z orchideami juz nie idziemy bo zaczela sie straszna ulewa. Wsiadamy do autobusu i wracamy do Bangkoku a ja spie jak zabity. Po powrocie idziemy do biura Vega odebrac paszporty z wizami kambodzanskimi i bilety na przejazd do Siem Reap. Wieczorem jedziemy na Patpong zrobic zakupy. Tam jestesmy nagabywani przez naganiaczy oferujacych ping pong schow. Ania sie krzywi ale ja i Pawel mamy ochote isc . Gdy Krysia mowi ze na chwile mozemy wejsc Ania peka i idziemy. W srodku bar z dlugim kontuarem po ktorym przechadzaja sie panie w wieku mocno balzakowskim. Pewnie dorabiaja do emerytury. Nie bede opisywal co pokazywaly bo niektore scenki wydawaly sie niemozliwe do wykonania. Okazuje sie ze czlowiek sam nie wie jaka jest jego pojemnosc i mozliwosci roznych organow. Pozno w nocy wracamy do hotelu i idziemy spac a ja jeszcze dlugo zastanawiam sie jak mozna wyciagnac z intymnego miejsca 5 metrowy sznurek z zyletkami. Szok !