Nastepny dzien zaczal sie od targow z panami beach boysami ktorzy proponowali wszelkie atrakcje w okolicy. Nie mialem do nich zaufania bo byli bezczelni i namolni. Zaproponowali podwiezienie na wyspe na ktorej stala latarnia morska za 5 $ od lebka. Olewam ich obojetnie bo wiem ze za tyle mozemy poplynac wszyscy. Idziemy spacerkiem przez plaze i po dojsciu do laguny decydujemy sie na rejs lodzia po lagunie. Placiny 5 $ za nas wszystkich. Plyniemy miedzy mangrowcami ktore tworza prawdziwe tunele z korzeni. Ogladamy krokodyle ktore jednak sa w lagunie. Widzimy tez potezne ok. 2 metrowe warany ktore na nasz widok wchodza do wody i spieprzaja. Wracajac widzimy dzieci kapiace sie w lagunie mimo ze sa tam krokodyle. Laguna pachnie nieciekawie bo jest wykorzystywana czesciowo jako sciek i wysypisko smieci . Mimo to niektorzy bogacze wlasnie tam buduja swoje domy. Niektore sa naprawde piekne. Wracajac do hotelu trafiamy na wesele buddyjskie. Panna mloda zostaje przywieziona na sloniu. W hotelowym ogrodzie wybudowano oltarz przy ktorym mlodzi skladaja dary Buddzie. Po ceremonii slubnej , zlozeniu darow Buddzie i blogoslawienstwie rodzicow na tym sloniu odjezdzaja. Para mloda zostaje w hotelu na noc poslubna bo dla miejscowych pokazanie sie w hotelu gdzie sa prawie sami bialii jest swojego rodzaju nobilitacja. na weekendy tez przyjezdzaja co bogatsi lankijczycy ze swoimi paniami lub dziecmi. Wyglada to troche sztucznie chociaz oni sa u siebie. Na plazy widac dziesiatki kalek dowozone tam przez rodzyny w celu uzbierania datkow na posilek . Przechadza sie pan z malpka i kobra robiacy za poskramiacza tego paskudztwa. Sa tez panowie ze sloniami oferujacy przejazdzki po 2 $ za 5 min. Wieczorem idziemy do knajpki hotelowej bo przyjechali jacys rewelersi majaca grac do tanca. Idziemy a tu jak nie lunie. Mielismy istne oberwanie chmury. Nie zrazeni tym zostajemy w knajpce i bawimy sie do poznej nocy. Ulewa mija po pol godzinie a ziemia paruje jakby sie dymilo.