Do Fortalezy przylatujemy juz rano. Po sprawnej odprawie paszportowej wychodzimy przed terminal lotniska. Tu czekaja na nas autobusy. Najpierw jedziemy do hotelu gdzie maja sie zatrzymac bogatsi turysci z naszego samolotu. Przejezdzamy przez miasto i mam okazje ogladac stadion pilkarski na 60 tys. widzow. Jest nowoczesny i robi wrazenie, Miasto Fortaleza jest bardzo ladne. Przy bulwarze Beira Mar stoi ok. 50 drapaczy chmur. Sa to w wiekszosci apartamentowce. Podjezdzamy pod hotel gdzie wysiada kilka osob. My jedziemy dalej. Dojezdzamy do Praia Do Futuro gdzie wysiada kilejne kilka osob. Teraz juz zostaja tylko ci ktorzy beda mieszkac z nami. Po ok. 40 min. jazdy jestesmy w Punta Das Dunas. Nasz hotel nazywa sie Tropicana Resort. Jest polozony ok. 300 m. od plazy i skalda sie z budynku restauracji gdzie na pieterku mieszkaja wlasciciele i kilkunastu bungalowow w ktorych mamy mieszkac my. Bungalowy sa dosyc syfiaste ale czego tu wymagac jak sie jedzie za tak male pieniadze ? Rozpakowujemy sie i idziemy rozeznac sie w sytuacji. W srodku naszego bungalowu mamy dwa lozka . Jedno ogromne ktore dostaje ja / chyba ze wzgledu na moje gabaryty/ i jednoosobowe ktore wybiera Andrzej. W budynku restauracji zamawiam piwo ktore jest tu dosyc drogie. Wlasciciel jest austryjakiem ktory mieszka w Brazylii juz 18 lat. Ozenil sie tu i ma 2 synow i w miare mloda zone lekko przypalana. Jest tez maly basen co mnie cieszy. Naokolo hotelu jest osiedle domkow jednorodzinnych otoczonych murami na 3 metry zwienczonych zasiekami z drutu kolczastego albo tluczonym szklem. To podobno na wypadek wlamania biedakow z faveli ktorych jest niedaleko sporo. Za murem ogradzajacych nasz resort jest duza wolna dzialka potwornie zasmiecona. Cala okolica sprawiala troche wrazenie wysypiska smieci. Zamawiamy obiad w naszej restauracji i idziemy na plaze. Przy plazy jest wielki hotel i aquapark. Plaza jest bardzo szeroka . Widac ze miejscowi lubia po niej jezdzic autami. To mi sie nie podoba.