Punta Das Dunas

Rano wstaje jeszcze przed switem. Nie moge spac. Wychodze przed domek i klade sie w hamaku . Jak juz sie robi widno wchodze do basenu i plywam dumny z siebie ze jestem pierwszy tego dnia w wodzie . Za chwile przychodzio Andrzej i rowniez wchodzi do wody. Woda jest bardzo ciepla . Poranna cisze ubarwiaja trele ptakow jakie sie nagle pokazaly. Widze tez kolibry. Na sniadaniu jestesmy pierwsi . Sniadanie jest dosyc dobre . Po sniadaniu idziemy zwiedzac nasza miejscowosc. Niedaleko naszego resortu znajduje snack bar gdzie mozna zjesc obiad na zasadzie szwedzkiego stolu. Co ciekawe za jedzenie placi sie wedlug wagi a nie za to co jest na talerzu. Potezna porcja miesiwa i dodatkow w postaci frytek,kartofelkow czy innych salatek kosztuje 1/3 tego co trzeba zaplacic za mizerny obiad w naszym hotelu. Odkrywamy tez sklep gdzie jest piwo i wino jakie mozna dostac u nas za 4 krotna cene jak tu. Juz mi sie to podoba. Idziemy na plaze i robimy pierwsza kapiel . Pokazuja sie pierwsi plazowicze a raczej spacerowicze. Az sie wyc chce ze czlowiek taki stary. Andrzej opiernicza mnie zebym nie patrzyl na piekne panienki bo wiek mi na to nie pozwala. Pytam czy on sie slyszy co mowi bo przeciez nie bede chodzil ze wzrokiem wbitym w ziemie. Moralista sie znalazl. Po drodze widze jak kilka samochodow gna po plazy nic sobie nie robiac ze tam leza ludzie. Zastanawiam sie ile ludzi rocznie rozjezdzaja. Po poludniu poznajemy 3 austryjakow znajomych wlasciciela resortu ktorzy maja po sasiedzku dom kupiony do spolki. Przychodza z czekoladowymi pieknosciami ktore moglyby byc ich corkami. Okazuje sie ze w naszej grupie jest pewien spory przedsiebiorca z Dolnej Austrii ktory przyjechal tu odpoczac i przy okazji rozgladnac sie za jakims domkiem do kupienia. Od razu staje sie ulubiencem naszego wlasciciela osrodka. Pijemy piwko i idzemy spac.

Komentarze (0)