Geoblog.pl    geminus    Podróże    Brazylia 2004    Czolganie po plazy
Zwiń mapę
2004
18
lis

Czolganie po plazy

 
Brazylia
Brazylia, Pindoretama
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13363 km
 
Nastepnego dnia idziemy jak zwykle na plaze. Andrzej mowi ze ma ochote na languste. Niestety w Punta Das Dunas nie ma knajp typu baracca usytuowanych na plazy. Robiac przejazdzke buggy po plazy odkrywamy ze sa takie w nastepnej miejscowosci oddalonej ok. 10 km. od Punta Das Dunas. Postanawiamy jechac tam busem ktory kursuje tam regularnie z przed snack baru. Jedziemy placac za miejsce 2 $. Miejscowosc jest mniejsza jak nasza ale bardziej turystyczna. Jest tu kilka hoteli i caly rzadekknajpek przy plazy. Mlodzi chlopcy graja w pilke na plazy i zastanawiam sie ktory z nich zostanie porwany do jednego z naszych klubow pierwszoligowych. Za pilke robi im prawdziwa szmacianka. Musze przyznac ze technike maja opanowana do perfekcji. popijam piwo i obserwuje graczy czujac sie jak scout wyszukujacy talentow. Ceny w knajpie sa na tyle wysokie ze nie decydujemy sie na nic. Proponuje wracac do naszej miejscowosci ale Andrzej ma inny pomysl. Proponuje zebysmy poszli na piechotke plaza. Zgadzam sie i pozniej tego zaluje. Idziemy ,idziemy i konca nie widac. Gdzies tak w polowie drogi natrafiamy na samotna knajpke gdzie widac jakis ruch. Postanawiamy tam sie zatrzymac. Andrzej zamawia swoja languste za ktora placi 20 $ a ja rybe z zoltym ryzem i salata. Ryby jest ogromna i zastanawiam sie czy dam rade ja zjesc. Knajpa nie sprawiala wrazenia czystej a kucharz wygladal jakby byl nacpany ale co tam ,glod jest silniejszy od doznan estetycznych. Morduje sie z moja ryba dosyc dlugo ale zjadam wszystko. Tak dobrze zrobionej ryby dawno nie jadlem. Pozniej podlewamy to piwem i w droge. Teraz zaczynaja sie schody. Zaczal sie przyplyw i woda zalala twarda czesc plazy po ktorej do tej pory szlismy . Brniemy teraz zapadajac sie powyzej kostek w mialkim piachu. Po przejsciu ok. kilometra mam juz dosc. Padam na piasek ledwo zywy i prosze Andrzeja zeby mnie dobil. On cwaniaczek bedac rencista i majac psa codziennie wykonywal dlugie spacery w Wiedniu prze co mial niezla kondycje. Ja preferowalem bardziej siedzacy tryb zycia i to teraz wylazilo z cala brutalnoscia. Widzac juz zabudowania hotelu przy plazy w Punta Das Dunas postanawiam jakos sie tam doczolgac. Idzie mi to mizernie. Przy okazji zacieram sie bo wczesniej sie kapalem i lezalem na piasku ktory teraz zrobil swoje. Ostatnie kilkaset metrow ide okrakiem i co chwile padam blagajac o nosze. Postanawiam ostatni odcinek przeplynac ale fala staje sie na tyle wysoka ze jest to niebezpieczne wiec czolgam sie nadal. Co 200 metrow robie przerwy celem zlapania oddechu. Dochodzimy do naszego sklepiku i postanawiam tu zrobic dluzsza przerwe. Pije piwko w cieniu a Andrzej idzie ogladac kosciolek stojacy niedaleko. Przychodzi po chwili imowi ze dzisiaj ma byc jaks msza i on na nia idzie. Nie dziwie sie po tym jak umoralnial mnie na plazy. Doczlapujemy sie do osrodka totalnie wykonczeni. Ja zapadam na wyrko a Andrzej szykuje sie na msze. Pytam czy sprawdzal chociaz jakiego wyznania jest ten kosciol. ten mowi ze mu wszystko jedno. OK. Ubiera sie w garnitur i spryskuje woda kolonska. Przy tej temperaturze wyglada jak ktos kto pomylil szerokosci geograficzne. Po godzinie wraca zbulwersowany ze ludzie w kosciele zamiast na ksiedza caly cza gapili sie na niego. Dziwi sie tez ze tu do kosciola przychodza w krotkich gaciach. Mowie mu ze to nie oni a raczej on wygladal jak palant. Kto wbija sie w garnitur przy temperaturze 38 °C ? Powoli wracam do zdrowia po "spacerku" .
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
geminus
Marek Dylewski
zwiedził 39% świata (78 państw)
Zasoby: 477 wpisów477 258 komentarzy258 3057 zdjęć3057 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
30.03.2016 - 24.04.2016
 
 
02.02.2015 - 07.03.2015