Poniewaz nie bylo chetnych na zwiedzanie starozytnosci wykupujemy wycieczke do jaskini jaka 10 lat temu odkryli w okolicach Alanyi. Jedziemy tam ok. godzine. Do jaskini jest dlugie podejscie a upal straszny. Wchodzimy do dluzszej odnogi. W jaskini wilgotnosc tak wielka ze po chwili wszyscy ociekaja potem. Momentami nie ma czym odychac. W srodku malo swiatla wiec nie mozemy fotografowac. Na dnie jaskini jest maly stawik gdzie ludzie wrzucaja drobne monety. Jest jeszcze druga odnoga jaskini ale juz nie wchodzimy bo duchota nie pozwala oddychac. Po wyjsciu z jaskini robimy fotki okolicy. Jaskinia jest w gorach a widoki sa piekne. Wsiadamy do autobusu i jedzeimy do knajpki gdzie mamy obiad . Knajpka jest polozona nad rzeka a stoliki stoja w wodzie. Przy tym upale to niezly pomysl. Ania oczywiscie siada w kucki bo jej jest zimno. Naokolo nas plywaja pstragi . Niektore nawet spore. Zjadamy obiad i siestujemy przy piwku. Kilka panienek z naszej wycieczki wskakuje do wody i sie kapie. Ide za ich przykladem i mocze sie w wodzie ktora daje troche ochlody. Tego dnia jest 38°C.
Po poludniu wracamy do hotelu i integrujemy sie z berlinczykami. Pod wieczor robi mi sie niedobrze.