Noc spedzam w lazience. Leci mi gora i dolem. Rano Ania idzie do recepcji i pyta o mozliwosc konsultacji lekarskiej . Pan mowi ze nie ma sprawy. Za 700 DM. moze wezwac lekarza. Mowimy ze przeciez mamy ubezpieczenie w cenie urlopu i gwarancjie opieki lekarskiej w ramach kosztow. Pan ja olewa i zakmuje sie swoimi sprawami. Ja cierpie dalej. Ania nie dowierza mi ze tak cierpie i idzie na plazowanie a ja cierpie w pokoju. Przychodzi Roman i proponuje mi herbatki ziolowe jakie ma ze soba. Jestem mu wdzieczny chociaz wiem ze i tak wszystko zwroce. Ania jedzie do Alanyi i w aptece kupuje za 40 DM jakies leki. Polykam je i zostaje w lozku. Roman zaglada do mnie co chwile i pociesza mnie jak moze. Przynosi mi jakies leki z wlasnych zapasow. Po poludniu wymioty ustaja ale zostaje biegunka. Nie moge sie odwazyc na zjedzenie czego kolwiek. Roman uwaza ze zatrulem sie winem chociaz ja mysle ze to bardziej do kostek lodu robionych z miejscowej wody. Roman dotrzymuje mi towarzystwa do wieczora zagladaja co chwile do mojego pokuju. Ania sie bawi.