Nastepnego dnia dolegliwosci ustaja na tyle ze wychodze z pokoju. Jesc nadal nie moge. Jade do Alanyi na spotkanie z rudym turkiem. Ten idzie ze mna do jakiegos znajomego z bazarku. Ten wyciaga monety i od razu widze ze to falsy. Proponuje zeby dal to dzieciom do zabawy i chce wychodzic ale on zatrzymuje mnie i po chwili przynosi mi kilka ladnych okazow. Te sa prawdziwe. Po zajadlych targach kupuje kilka . Nie sa tanie ale piekne i napewno warte ceny. Wracam do hotelu i robimy pozegnanie z berlinczykami ktorzy maja tego dnia odjezdzac. Posciagali im juz opaski na rece upowazniajace do korzystania z baru ale ja i Marek zaopatrujemy ich w napoje. Po poludniu wyjezdzaja i zostajemy sami. Wieczorem robia pokaz wyrobow futrzanych i skorzanych. polaczone jest to ze handlem. Rosyjskie panienki rzucaja sie na stojaki i przymierzaja co sie da. Niektore kupuja choc ceny wcale nie sa niskie. Ania krytykuje oferowane modele mowiac ze to wszystko juz nie modne. Widocznie w Rosji jeszcze modne. Impreza konczy sie zabawami przy basenie gdzie jakis nachlany niemiaszek popisuje sie plywajac w ubraniu. Reszte wieczoru spedzamy z Markiem w barze ale drinkow juz nie pije.