Rano po sniadaniu do ktorego podchodze z duza rezerwa idziemy do miasteczka Konakli ktore jest oddalone od hotelu o jakies 2 km. Tam atmosfera senna. Ulice jakby wyludnione. kupuje karton tureckich papierosow i kilka drobnych pamiatek. Wracamy do hotelu ale do wody juz nie wchodzimy bo poprzedniego dnia wieczorem odkrylismy ze wszystkie scieki z hotelu wylewane sa do morza przed hotelem przez ukryta rure ktorej w dzien nie widac. Odkrylismy to idac za odorem jaki sie rozchodzil po okolicy. Pewnie wszystkie hotele w ten sposob pozbywaja sie nieczystosci. I pomyslec ze my w tym plywalismy! Pierwszy raz podczas pobytu w tam hotelu zdecydowalem sie na basen. Dziwilem sie dlaczego doroslym drinki podawali w plastikowych kubeczkach a dzieci dostawaly cole w szklankach. Efektem tego bylo powazne skaleczenie nogi przez biegajacego dzieciaka ktory nie zauwazyl ze inny potlukl szklanke i wdepnal w rozbite szklo. Zrobilo sie spore zamieszanie i wszystkie szklanki znikly z baru. Nooo to jest metoda. O 10 wzywaja nas przez glosniki. Pan z recepcji kaze nam natychmiast zwalniac pokoje. Mowie ze doba hotelowa konczy sie o 12 a on na to ze ma to w dupie i mamy opuscic pokoj. Podchodzi do nas o obcina nam paski upowazniajace nas do nieodplatnego korzystania z baru. Po tak przyjaznych ruchach pana z recepcji postanawiam go olac i ide bo basenu. Za chwile przybiega Ania i mowi ze chca nasze bagaze wywalac z pokiju. Biegne tam i mam potezna awantrue z pajacem z recepcji. Omal nie dochodzi do rekoczynow. Ponewaz ja nie jestem wystraszonym kurduplem pan lekko spenial jak zagrozilem ze wezwe policje. Pakujemy sie powoli i znosimy bagaze do pomieszczenia przy recepcji. Idziemy na obiad a tu jakis palant z kuchni ktory nas codziennie widzial pyta co my tu robimy mowie mu ze bedziemy jesc obiad na co on ze my juz obiadu nie mamy. Wychodze i spotykam turka ktory jest przedstawicielem naszego biura podrozy. Pokazal sie wreszcie po prawie 2 tygodniach biedaczek. Pytam co to ma znaczyc opowiadam o chamstwie pana z recepcji. Turek kluci sie z pajacem z recepcji i mowi ze mamy isc na obiad i brac z baru co chcemy do samego wyjazdu na lotnisko. A widzisz gnoju ! Jednak jestesmy gora. W oczekiwaniu na autobus na lotnisko popijamy piwo w barze przy basenie. O 17 jedziemy na lotnisko i po sprawnej odprawie lecimy do domu. W samolocie niezly serwis.