Poniewaz oferta wycieczkowa byla dosyc uboga postanowilem pojechac do Matanzas. Podjechalem do centrum Varadero gdzie przesiadlem sie do autobusu i pojechalem . Ania zostala na plazy opalac sie. Poniewaz woda byla zimna a lezec nie mialem ochoty uznalem ze zrobie sobie mala wycieczke. Po niedlugiej jezdzie jestem juz w Matanzas. Miasto jest polozone nad zatoka Matanzas. Tutaj tez rozchodza sie drogi prowadzace albo do Hawany albo w inne rejony kraju. Domy bardzo zaniedbane. Ogladam kosciol ktora nawet byl otwarty. Pozniej przechadzam sie po miescie podziwiajac stara zabudowe, Szkoda ze komunisci nie dbaja o skarby architektory jakie maja u siebie. Siadam w malej knajpce gdzie probuje nawiazac kontakt z lokalesami. Pani barmanka poczatkowo nieufna nie chce nic mowic ale pozniej lody zostaja przelamane jak mowie ze jestem z Polski i my juz swojego Fidela wyslalismy do diabla. Przychodza dwie znajome pani barmanki ktore sa ciekawe o czym rozmawiamy. Po chwili mowia ze jest dziadostwo ale strach im wszystko mowic bo w tym kraju jest wiecej szpicli jak normalnie pracujacych. Pytaja jak jest w Miami gdy mowie ze bylem juz kilka razy w USA. Przychodzi starszy pan ktory wspomina dawne czasy. Mowi ze bylo ciezko ale nikt niczego nie zabranial jak teraz. Okazuje sie ze Fidela nie wszyscy kochaja jak nam pokazuje propaganda komunistyczna. Paliwo jest tanie bo dostaja ja za grosze z Wenezueli ktora tez sie robi komunistyczna i popiera Fidela. Wszedzie portrety komuszych wodzow i towarzysza Che. W sklepach pustki jak u nas w koncowym stadium komuny. Mimo to dzieci chodza zadbane i usmiechniete. Wracam do Varadero autobusem i pozniej drugim jezdzacym miedzy hotelami wracam do mojego hotelu.