Wyjezdzamy jeszcze przed switem zeby dojechac na miejsce niezbyt pozno. Okazalo sie ze mamy do przejechania spory odcinek drogi. Przy wjezdzie na teren rezerwatu robimy sobie fotki przy pomniku Indian. Wjezdzamy i nagle stop. Ma drodze stoja dwaj faceci o azjatyckich rysach i spokojnie sobie rozmawiaja. Zachecam Waldka do uzycia klaksonu ale ten strofuje mnie mowiac ze nie mozna bo to sa Indianie a my jestesmy na ich terytorium. Podobno jak sie wnerwia to moga zaczac strzelac. Oni dobrze nas widza ale nie ruszaja sie z miejsca tylko nadal spokojnie gadaja. Zaczynam ich nie lubic. Po pol godzinie laskawie odchodza i mozemy podjechac do jeziora. Spuszczamy lodz na wode i plyniemy. Lowimy w kilku miejscach ale z roznym powodzeniem. Dopiero po przeplynieciu na druga strone jeziora mamy branie. Waldek lapie pieknego sandacza a ja i syn Waldka Piotrus lapiemy po okonku. Pozniej mamy jeszcze duzego karpia ale oni uwazaja ze to ryba smiec i po zrobieniu fotki wypuszczamy go do wody. Pozniej mamy jeszcze jakies sandacze i okonki . Dojezdzamy so pomostu i tu okazuje sie ze przyjechala z moimi dziewczynami Danusia. Waldek robi im przejazdzke po jeziorze omal nie desantujac nas do wody. Dostaje opiernicz od Danki i wracamy na brzeg. Okolica jest piekna . Spedzamy jeszcze troche czasu nad woda. Jest bardzo cieplo. Dzieci sie kapia a my czyscimy ryby. Wracamy do reginy wieczorem i mamy kolejna impreze. Jutro wyjezdzamy w nieznane wiec tym razem jest spokojniej .