Rano jedziemy do Euro Disneylandu. Dojezdzamy na parking za ktory placimy 40 frankow. Kupujemy bilety i wchodzimy do srodka. Na wstepie przy Main str. witaja nas Myszka Miki i Pies Pluto. Dzieci sa zachwycone chociaz juz raz tu byly. Idziemy do Spice Montain. Jestb to nowa atrakcja ktorej nie bylo jak bylismy poprzednim razem. Kupujemy bilety i wsiadamy do wygonikow. Opuszczaja sie oslony zabezpieczajace przed wypadnieciem i trace oddech. Za bardzo mnie to dociska. Ruszamy i zaczyna sie szalenstwo. Momentami mam wrazenie ze sie rozbijemy. Wszedzie slychac krzyki przerazonych pasazerow. Kolejka robi wrazenie. Wychodzimy i dzieci chca jechac jeszcze raz. Adamowi jest slabo. Ani z dziurek przy kolczykach leci krew. Widac jakie byly przeciazenia. Dzieci jada jeszcze raz a my czekamy w jezdzacych filizankacj . Adam odpuszcza i czeka na laweczce. Pozniej idziemy do zwariowanej kolejki Indiana Jonesa. Siadamy z Magda w pierwszym wygoniku. Izy nie chca wpuscic bo mowia ze jest za mala. Po tej przejazdzce mam dosyc. Magda goni do nastepnych atrakcji i musimy ja prawie gonic. Pozniej jedziemy statkiem bocznokolowym i wsiadamy do kolejki ktora zapiernicza jak szalona przez sztuczne gory i tunele. Wszedzie straszne kolejki do ciekawszych atrakcji. Pozniej idziemy do budynku gdzie odbywamy podroz w kosmos. Jest tu symulacja wojen gwiezdnych. To robi naprawde wrazenie. Pozniej jemy obiad i jedziemy kolejka wolol calego terenu . Kolejne atrakcje sa juz mniej ekscytujace ale rownie ciekawe. Nie wiadomo kiedy robi sie juz pozno i wracamy na camping. Dzieci chcialy zostac jeszcze na pokaz sztucznych ogni ale nie zgadzamy sie bo to ma byc dopiero o 22. Wieczorem robimy grilla i kapiemy sie w basenie.