Jedziemy ponownie do Paryza. Na stacji St. Michelle przesiadamy sie na inna linie metra i jedziemy w strone Trocadero. Odstajemy swoje w kolejce po bilety. Jakis cygan podchodzi i chce od nas pieniedzy gonimy go a on sla nam wiachy az przegania go policjant. Wjezdzamy na sama gore skad podziwiamy panorame miasta. Pozniej jedziemy do dzielnicy wiezowcow La Defance. Jest tu ladnie i czysto ale jakos tak pusto. Zjadamy tu obiad i jedziemy na Montmartre. Przechodzimy przez plac Pigalle i robimy sobie fotki pod Moulin Rouge. Wjezdzamy kolejka do swiatyni Sacre Ceure. Zwiedzamy swiatynie i idziemy na ryneczek gdzie miejscowi artysci malarze produkuja sie malujac na zamowiecie. Kupujemy jakis obrazek i wracamy do centrum gdzie ogladamy fasade slynnego teatru Lido. W jednym z przejsc podziemnych mlode arabusy chca mnie okrasc ale jestem czujny. Paryz sprawia wrazenie ze to nie miasto w Europie a raczej w Afryce. Tylu brunetow. Na koniec dnia wykupujemy jeszczé wycieczke statkiem po Sekwanie i wracamy na camping. Tutaj kapiemy sie w basenie i robimy grilla. Wieczorem dzieci ida spac a my jeszcze siedzimy przy calvadosie.