Prawdziwe plazowanie.

Rano postanawiamy ze jedziemy dalej bo tu sie nie da plazowac. Wczoraj schodzilismy na plaze i omal sie nie pokaleczylismy. Wszedzie byly szkla po rozbitych butelkach. Mlodzi francuzi i inni "turysci" pija alkochol na skraju skarpy a pustymi butelkami wala o plaze patrzac jak rozbijaja sie po 50 metromym locie. Jedziemy wzdluz wybrzeza i trafiamy na camping gdzie postanawiamy zostac . Tutaj tez jest skarpa ale lagodna. Plaza ma chyba 300 metrow szerokosci. Znowu dmucham ponton. Tym razem moze sie przyda. Idziemy na plaze targajac nasz ponton ale okazuje sie ze fale sa tak wielkie ze nie da rady plywac. Mozna za to plywac po rzeczce wpadajacej tu do morza. Dziewczyny sie opalaja a my z Adamem plywamy na pontonie. Wozimy tez dzieci . Po drugiej stronie rzeczki jest plaza nudystow . Przejscie przez rzeczke nie sprawia trudnosci bo woda jest do pasa. Po poludniu zaczyna sie przyplyw. Rzeczka robi sie gleboka i robimy za przewoznikow spoznionych naturystow. Jest tylu chetnych ze zaczynam myslec czy nie pobierac oplaty ze przewoz. Namachalismy sie jak cholera za dziekuje. Zabieramy ponton . Jest jeszcze kilku chetnych ale olewamy ich bo nie bedziemy przeciez stac to do nocy a poza tym mogli najpierw pomyslec zanim tam poszli. Wieczorem rozpijamy z Adamem beczulke wina o pojemnosci 5 litrow. Ja spie w pontonie. W nocy Adam wychodzi na wydme za potrzeba. Tam ida wszyscy ktorym nie chce sie w nocy biegac do toalety. Trzeba uwazac zeby nie wdepnac w pozostalosci ich wizyt. Adam trafia na mine . Pech.

Komentarze (0)