Rozstawiamy grilla i zastanawiamy sie co bedziemy grillowac. Proponuje ryby. jedziemy do sklepu ale ryb nie ma. Proponuje ze pojedziemy do portu. Roma jest sceptyczna i mowi ze nic nie dostaniemy bo jest juz zyt pozno na zakupy w porcie. Ja sie nie poddaje i po 15 min. jestesmy w miasteczku. Jedziemy w strone portu. port rybacki rozpoznajemy po zapachu. Okazuje sie ze jest jeszcze jeden stragan z rybami ktory wlasnie skladaja. Kupujemy 6 sporych ryb ktorych nie znamy. Pytamy sie czy nadaja sie na grilla choc wiemy ze sprzedawca potwierdzi wszystko zeby tylko sprzedac. Przyjezdzamy na camping i grillujemy nasze rybki. Ryby sa swietne . Poprostu niebo w gebie. Na przeciwko nas namiot maja 4 hiszpanki ktore daja nam sygnaly ze wspaniale pachnie. Zapraszamy je do skosztowania ryb . Panny dziwia sie ze mymy specjalne lapki go grillowania ryb. Ogladaja to i pytaja gdzie to kupilismy . Nie moga sie nadziwic ze w Polsce robia takie pomyslowe rzeczy. Wymieniamy sie uprzejmosciami i idziemy na plaze. Tam ratownicy wyganiaja ludzi z wody bo fale sa naprawde ogromne i niebezpieczne. Dzieci mocza sie w rzeczce a Adam z Roma ida na plaze naturystow. Wieczorem znowu pijemy winko ale juz mniej bo jutro jedziemy dalej.