Poniewaz mielismy jeszcz troche czasu postanowilismy sprawdzic warunki plazowania we wloszech. Mijamy Genue i jedziemy do Viareggio. Tutaj znajdujemy wielki camping miedzymarodowy gdzie sie zatrzymujemy. Rozbijamy namiot i jedziemy na plaze. Plaza jest oddalona od campingu o jakis kilometr. Plaza jest piekna i zalujemy ze zamiast we francji nie zatrzymalismy sie tu od razu. Plaza czysta a woda plytka i czysta. Dzieci moga sie kapac bez ryzyka ze sie utopia. Po plazy laza bruneci z Afryki sprzedajacy okulary sloneczne i figurki z drewna . Sa dosyc namolni ale po kilkukrotnym dziekuje popartym fuck you odchodza. Przy plazy stoi caly szereg knajpek serwujacych owoce morza. Zamawiam sobie salatke i osmiornica i innymi stworkami . Dzieci sie krzywia i nie chca. Im zona kupuje kielbaski. Dzieci widzac jak chetnie zajadam sie salatka probuja i zjadaja moja salatke do konca. Musze zamowic nastepna ktora tez mi wymiataja. Na campingu rodzinna atmosfera. Okazuje sie ze wlosi na lato przenosza sie wlasnie tu i rano normalnie jada do pracy. Oni maja duze przyczepy albo domki. Do poznych godzin nocnych slychac wrzaski dzieci i nawolywania matek. Telewizory graja na caly regulator i jest spory ruch. Nam to nie przeszkadza. Na campingu jest sklepik i knajpa gdzie oczywiscie spedzam troche czasu. Ceny niespodziewanie bardzo niskie. Udaje mi sie kupic ryby i robimy grilla. Tutaj wszyscy grilluja. Zadowoleni ze udalo nam sie wybrac wreszcie dobre miejsce idziemy spac mimo niesamowitego halasu jaki panuje na campingu.