Assouan

Gdy sie budzimy statek zapiernicza juz jak szalony. Zjadamy sniadanie i wychodzimy na gorny poklad. Mijamy kolejne wsie i pola uprawne. Coraz wiecej feluk plynie w jedna i druga strone. Ok. 11 doplywamy do Assuanu. Na nabrzezu stoja juz bryczki czekajace na turystow . Czesc pasazerow wychodzi na miasto a czesc z nami wlacznie wsiada do autobusu. Wioza nas na tame Nassera. Tama naprawde robi spore wrazenie, W dole widac jakas mala swiatynie wybitnie nie turystyczna bo nie widac tam zadnych autobusow ani jakiegokolwiek ruchu. Nastepnie zabieraja nas na wyspe ktora ma robic za File ktora zostala zalana podczas budowy tamy. Swiatynia Izydy jest odbudowana bardzo dokladnie i robi duze wrazenie. Spotykamy tu wycieczke z Polski ale przewodnika maja nie bardzo bo nudza sie i siadaja w cieniu zamiast sluchac co on mowi. Jest tez spora grupa ruskich. Robimy fotki ale macze nas tlum ludzi jaki sie tam przewala. Nastepnie jedziemy na brzeg i zabieraja nas felukami na wyspe Kitchenera gdzie jest piekny ogrod botaniczny. Jest tu tak fajnie ze przy tym upale nie chce sie nigdzie stad isc. Kupujemy jakies drobiazgi u handlarzy badziewiem i wracamy do miasta. Tu czaka na nas autobus ktory wiezie nas do kamieniolomu gdzie wycinali wielkie bloki granitowe na obeliski i inne figury. Jeden z obeliskow jest jeszcze w skale nie wykonczony. jest tak ogromny ze zastanawiamy sie jak oni to wyciagali i przewozili. Wracamy na statek i to okazuje sie ze trzasnal mi guzik u spodni. Drugiego nie mialem a spodnie byly idealne na ten klimat. Postanawiam jechac na bazarek i kupic brakujacy guzik. Biore bryczke i jazda. Przedzieramy sie przez bazar z trudem bo jest kupe ludzi. Pokazuje foznicy o co mi chodzi i jedziemy szukac guzika. Po pol godzinie mysle ze bedzie guzik z naszych poszukiwan. Dojezdzamy wreszcie do stoiska gdzie maja guziki. Z niemalym trudem wybieram odpowiedni i teraz mam problem kto mi go przyszyje. Pan woznica wiezie mnie do bazarowego krawca. Facet ma stragan otwarty. pokazuje o co mi chodzi a on zebym dawal mu gacie . Zdejmuje spodnie i siadam skromnie na krzeselku. Przechodzace panie smieja sie ale i odwracaja w druga strone. Widze ze zrobilem mala sensacje. Pan krawiec sprawnie konczy swoja robote i zakladam spodnie obserwowany bacznie przez panow w burnusach. Czuje sie nieswojo ale udaje ze nie wiem o co chodzi. Wsiadam na moja bryczke i chodu . Pytam pana woznice gdzie tu mozna kupic piwo. Pan kreci glowa zmartwiony. Podjezdza do swoich znajomkow i jeden zaraz czepia sie nas oferujac swoja pomoc. Mowie mu ze nie mam kasy dla takich jak on a chce kupic tanio i z jego pomoca wyjdzie mi drozej jak na statku. Pan burnus nie chce sie odczepic i mowi zebym mu dal kase to on przyniesie piwo. Juz mam dosyc piwa i tego mula. Dojezdzamy do sklepu a ten nadal swoje ze on mnie doprowafzil i nalezy mu sie bakszysz. Mowie mu pieszczotliwie fuck you i pytam woznice kto tu jest boss bo jak nie on to niech soada i wracam na statek z tamtym. Panowie zaczynaja sobie cos tlumaczyc a ja ide do sklepu. Kupuje 15 browarkow za 1/3 ceny statkowej i wracamy . Pod statkiem pan woznica wyplakuje oczy proszac zebym mu dal podwojnie jak sie umowilismy. Mowie mu ze i tak dostal wiecej jakby dostal normalnie wiec niech spada. Pan z recepcji statkowej patrzy na mnie dziwnie ale omijam go obojetnie i ide do kabiny. Wieczorem mamy mile chwile z tancami gdzie wygrywam konkurs na najbardziej ekscytujacy pokaz . Tanczylem z jedna Niemka ktora pozniej nie chciala sie odczepic. Znajomi mieli ubaw po pachy bo wywijalismy jak szaleni az sie zbiegla cala zaloga. Do kolacji dostalismy po butelce wina od zalogi za pokazy tanca a reczej wygibasow i improwizacji. Pani byla w siodmym niebie a zonka nieco zla. Sama sobie winna skoro nie chciala tanczyc. Dzien konczymy na gornym pokladzie i idziemy spac nieco oslabieni.

Komentarze (0)