Nastepnego dnia po sniadaniu idziemy na plaze. Spedzamy tam czas do poludnia plywajac i opalajac sie. Robimy tez spacer w strone Rodos i trafiamy do hotelu gdzie poznajemy Polakow . Maja warunki lepsze jak u nas ale plaze syfiasta. U nich byly same kamienie , nawet w wodzie. O kapieli mogli zapomniec chyba ze w basenie. Wracamy do naszego hotelu i po obiedzie sprawdzamy mozliwosc wynajecia auta. Dogadujemy sie z wlascicielem na nastepny dzien bojac sie ze pozniej moze byc nieciekawie jak zjada sie turysci z odwolanych amerykanskich wakacji. Wracamy do hotelu i Ania z sasiadami laduja przy basenie na lezakach a ja w barze. Szok po wczorajszym zamachu powoli mija ale wiedac ze hotel przygotowuje sie do duzej ilosci gosci. Pozniej jade jeszcze do Rodos zdziwiony ze zonka puszcza mnie samego. Spaceruje uliczkami i co jakis czas siadam w knajpkach przy piwku. Podoba mi sie tam . Ide do portu i szukam miejsca gdzie kogl stac slynny kolos rodyjski ale nie moge sobie wyobrazic czy bylo to mozliwe. Nogi zaczynaja mi wchodzic w tylek wiec siadam znowu w knajpce i nie chce mi sie wracac do hotelu . Pozniej ide jeszcze na przystan gdzie staja statki plywajace na Karpathos. Wyspe widac z naszego hotelu i mam ochote tam poplynac. Wracam do hotelu wieczorem i dostaje opier...l od zonki ze pewnie bylem na panienkach skoro tyle czasu mi to zabralo. Mowie o mozliwosci poplyniecia na Karpathos ale nie widze entuzjazmu u pozostalych i odpuszczam sobie. Wieczorem standart ,czyli rumikub i drinki.