Na sniadaniu tlumy. Na tosty i omlety trzeba czekac dlugo. Sniadanie mamy w formie bufetu i momentami brakuje wszystkiego. Siadamy przy stole gdzie sidzimy od poczatku. Zostawiamy klucze i papierosy i idziemy po kawe i cos do jedzenia. Wracamy a tu nasze rzeczy przelozone na inny stol a tam gdzie my mielismy siedziec rozsiedli sie Holendrzy. Pytam dlaczego przelozyli nasze rzeczy a oni udaja glupich. Wscieklem sie nie na zarty i dre sie na nich zeby spadali od tego stolu. Ci stawiaja sie a wielka ruda baba zaczyna machac lapami. Wolam szefowa sali i mowie o co poszlo. Stol na ktory wywalili nasze rzeczy byl brudny i byl tylko na 2 osoby. Mowie ze skoro nie ma miejsc to niech zaczekaja a nie robia takie chamskie numery. Ci sie dalej stawiaja wiec przychodzi Manolis ktory jest tu szara eminancja i poprostu ich wygania. Ci klnac na nas i Manolisa odchodza do stolika ktory sie akurat zwalnia. Ania chciala juz ustapic ale uparlem sie bo chamstwa nie znosze. Pozniej przy basenie niby niechcacy oblewaja Ale piwem. Niestety tacy ludzie tez bywaja. Zeby nie ogladac tych chamow jade do Rodos z Ania a Zbyszek i Ala zostaja przy basenie. Wracamy pozno i idziemy na spacer a pozniej drinki w barze i tradycyjne zakonczenie dnia na balkonie. Ja juz na stale spie na balkonie .