Wstajemy bardzo wczesnie i ruszamy w dalsza droge. Pod Tarnopolem zatrzymuje nas milicja i wmawia nam ze jechalismy za szybko. patrze na nich uwaznie i pytam jak moglem jechac maluchem 120km/h ? Pan milicjant mowi ze go to nie obchodzi i mam zaplacic 20 rubli kary. Udaje mi sie go przekupic polska wodka i jedziemy dalej. Pod Czerniowcami sytuacja sie powtarza. Kurka ,jak jeszcze raz nas zatrzynaja to zostaniemy bez najmocniejszej waluty. W Czerniowcach Ania kupuje za grosze kilka kompletow poscieli i jedziemy na granice. Na granicy lapowka dla celnikow i jedziemy do Rumunow. Tam sytuacja sie powtarza i dajemy lapowke a celnik zabiera jeszcze moje okulary przeciwsloneczne. Musimy jeszcze przejechac przez gleboki row ze srodkiem odkazajacym gdzie kilka aut sie poprostu topilo. Udaje mi sie przejechac bokiem rowu i unikam zalania rury wydechowej. Jedziemy dalej zniesmaczeni komunistycznym lapowkarstwem. Za Suczawa znajdujemy camping gdzie zostajemy na noc spiac w domku campingowym. Tam grasuja cyganie i musze spac jak zajac co chwile kontrolujac czy nas nie okaradli. Widze ze inni tez wystawili czujki wiec ide spac.