Wstajemy bardzo wczesnie i jedziemy dalej. Na obrzezach Bukaresztu stajemy na posilek. Podjezdzaja cyganie i chca kupic nasze radio. Mowie ze nie jest na sprzedanie. Oni ida targowac sie z innymi na parkingu a ja w kukurydze za potrzeba. Nagle slysze krzyk Ani. Jeden z cyganow zlapal radio i ucieka do samochodu. Gonie go ale maluchem nie mam szans. Staje i lapie kamien. W momencie jak cygan wyjezdza z parkingu rzucam i trafiam w szybe ktora pieknie sie rozsypuje. Pies go jebal . Chociaz tyle mojego ze i on ma straty. W kolejnej miejscowosci stojac w korku mamy nastepna przygode. Podbiega do nas maly cyganiak i wyrywa Ani okulary . Wyskakuje i gonie go . Z innego auta wyskakuje jakis bialy Rumun i tez go goni. Po kilkudziesieciu metrach gowniarz rzuca okulary i ucieka ale mu nie odpuszczam i po chwili go mam. Bialy Rumun leje go po pysku i w tym momencie nadbiegaja cyganichy z obstawy gowniarza. Robi sie zadyma. Baby chca nas bic ale facet ktory pomagal mi gonic zlodzieja nie odpuszcza i prowadzi do drogi gdzie jak spod ziemi zjawia sie milicja. Biora gnoja a my jedziemy dalej. Dziekuje facetowi za pomoc a on przeprsza mnie za afront jaki mnie spotkal w jego kraju. Podbudowany ze nie wszyscy w tym kraju to zlodzieje dojezdzam do Giurgiu i staje w kolejce na granicy. Poznajem rodakow z Czestochowy jadacych do Warny. Tradycyjnie celnicy chca od nas lapowki. Zacinamy sie i mowimy ze nic nie damy . Trzymaja nas 3 godziny az zmiekniemy ale my sie nie poddajemy. Widzac ze jest nas za duzo bo dojechaly jeszcze trzy polskie auta puszczaja nas i wjezdzamy do Bulgarii. W Ruse zastaje nas wieczor. Postanawiamy ze bedziemy spac na parkingu. Ania spi w aucie zwiniety w klebek a ja z innymi na materacu kolo auta. Jest piekna pogoda i jest bardzo cieplo. Noc mija bez przygod.