Od rana upal nie do zniesienia. Co chwile ktos mdleje. Znajomy Grek mowi ze z powodu upalow zmarlo juz ok. 1400 ludzi. To istna kleska . Ludzie na campingu chodza jak muchy w smole. Ania co chwile udziela komus pomocy. Jest pielegniarka i ma okazje sie wykazac. Poszla plotka ze ona jest lekarzem i co chwile mamy pacjentow. Ania zwija sie jak w ukropie wyprowadzajac kolejnych ludzi z omdlenia. Na plazy pusto wszyscy siedza w cieniu i polewaja sie woda ktorej na szczescie nie brakuje. Dopiero poznym popoludniem zaczyna sie jakis ruch. Idziemy do morza. Woda jak w wannie. Teraz widac troche ludzi ktorzy tez przyszli sie ochlodzic. Sklepik na campingu robi niesamowite obroty sprzdajac hektolitry wody mineralnej. Przez megafony oglaszaja zeby nie myc aut ze wzgledu na zuzycie wody. Prysznice zajete i zeby sie wykapac trzeba swoje odstac w kolejce. Tej nocy mamy spokoj bo dyskoteka jest nieczynna. Ja usypiam na materacu przed namiotem. Cykady daja taki koncert ze trudno usnac.