Upal nadal straszny. Ludzie chowaja sie w cieniu i nie ma ruchu na campingu. Do morza tez nikt nie idzie bo jest za goraco. Lezymy jak w letargu i wypijamy wielkie ilosci wody. Nasi sasiedzi z Wroclawia zaczynaja sie pakowac. Pomagamy im skladac namiot i pakowac Nyske. Po poludniu jede jeszcze do Katerini zatankowac auto zeby rano nie tracic czasu. Z zazdroscia ogladamy domy wczasowe w ktorach nieszkaja Grecy . Tam sa klimatyzatory i oni nie musza sie tak gotowac. Wieczorem sasiad z Wroclawia stawia nam flaszke Metaxy i mowi ze oni nie wracaja do Polski. postanowili ze pojada do Aten i zglosza sie do obozu dla uchodzcow. Namawiaja nas. Mowie ze tez bysmy tak zrobili ale niestety nasze dzieci zostaly w Polsce i sami nie zostaniemy bo nie wiadomo czy pozniej nam dzieci wydadza. Jestesmy kompletnie zaskoczeni ze oni wybrali wolnosc bo wczesniej nic nie mowili ze chca to zrobic. Skladamy swoj namiot i postanawiamy ostatnia noc przespac pod golym niebem. Komarow nie ma za wiele a nic jest tak goraca ze rano bysmy sie usmazyli zanim bysmy zlozyli nasza chalupe.